Forum BleachFiction Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

SKAZA NA NIEBIE - Tańcząc na szkle
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:21, 04 Mar 2008    Temat postu:

Serito
- W wypadku ataku oponentów, przykładowo pustych, zawsze przecież mamy ciebie, prawda?
- Z całym szacunkiem, ale gówno zrobi jeden Shinigami przeciwko stadu Pustych ... Jeśli chodziło ci o to, żebym po prostu zajął się zorganizowaniem tymczasowej obrony, zrobię co w mojej mocy ... Wiem, że wszyscy zapewne znacie się na walce, mimo wszystko wolałbym, żebyśmy współdziałali...-
mówiąc to, Serito przyjrzał się swoim towarzyszom.

Do walki ich dowódczyni raczej się nie nadawała, przynajmniej nie bezpośredniej - była przecież z wydziału naukowego ... Kajitsushu ... wprawdzie nie widział jej w akcji ale wolał, by główny impet przeciwników nie uderzył właśnie w nią ... Jej siostra, Miyuki ...hmm ... pewnie poradziłaby sobie walcząc w centrum ale wolał mieć ją po swojej lewicy. Takie ustawienie uważał za najbardziej optymalne. Linie przypaść miała rola wsparcia ich zaklęciami i zabezpieczenia anteny.

- Wporządku ... Nie kłóćmy się już więcej, Shinigami powinni sobie pomagać wzajemnie, zwłaszcza ci z jednego oddziału. Walka z Hollow, ktora wydaje się być coraz bardziej realna będzie wymagała od nas współdziałania. W bezpośredniej walce wręcz jesteśmy w stanie wystawić 3 osoby - jedna najbardziej wysunięta do przodu miałaby najtrudniejsze zadanie, dwie pozostałe chroniłyby jej boków ... Pozostawałaby nam wtedy jeszcze jedno Zanpaktou do dyspozycji - wspierania nas od tyłu Demoniczną Magią bądź wypełnięcia powstałej luki ... - powiedział Serito spokojnym głosem, przypatrując się po kolei każdemu Shinigami - Lina-san odpowiadałabyś za rzucanie zaklęć, ktore uznasz za stosowne, Miyuki-sama wolałbym cie mieć po swojej lewicy, a ciebie, Kajitsushu po prawicy z kolei... Uważam, że jest to lepsze niż zwykłe otoczenie anteny, która nie wydaje się być atrakcyjna dla nadchodzących wrogów ... Jeśli wam nie odpowiada mój plan, albo wprowadzilibyście do niego jakieś modyfikacje to zamieniam się w słuch ... Jeśli jednak nie, ustawcie się tak jak was poprosiłem ...
Kończąc swoją przemowę, wykonał serię kilku błyskawicznych pchnięć i sztychów, co pozwoliło mu się wyciszyć i skoncentrować uwagę na nadchodzące wydarzenia.Spojrzał się z zaciekawieniem po reszcie Shinigami., czekając na ich reakcję ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Wto 22:00, 04 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Wto 22:46, 04 Mar 2008    Temat postu:

Wybuchy, grzmoty, drżenie pod nogami. Drużyna odpowiedzialna za antenę stała, oczekując na atak, na waleczną obronę, na cokolwiek. Nasłuchiwanie się w stosunkowo bliskie odgłosy tytanicznej walki musiały napawać podziwem. Nagle każdemu z was zaczęło robić się słabo. Najpierw na kolana upadła Lina, ze zdziwieniem, wręcz niedowierzaniem spoglądając na słabość własnego ciała, własnych zmysłów. Kilka sekund późnie na kolanach był już każdy. Krople waszego poru uderzały w ziemię przed wami. Przygnieceni, duszeni, zmiażdżeni. Czy jakieś reiatsu było w stanie być aż tak ogromne? Zaczęło się wam robić mroczno przed oczyma, obraz lekko się rozmazywał, po czym nabrał ostrości, ale był… podwójny. Nie tylko nogi, ale inne części ciała zaczynały odmawiać Shinigami posłuszeństwa. Czy to jeszcze była jawa? Wszystko widoczne było jak gdyby przez mgłę. Obraz stawał się jak gdyby jasny, jaśniejszy….

Ogromny wybuch rozległ się dokładnie nad ich pochylonymi, półprzytomnymi głowami.

Z wolna jak gdyby wszystko zaczęło ustawać. Biała, bucząca w uszach wizja zamieniła się w normalny obraz, płuca zaczęły działać jak należy, nogi, chwiejnie bo chwiejnie, ale zaczęły współpracować z rozumem. Nagle zrobiło się zimniej. Młodzi Shinigami, wciąż jeszcze na klęczkach, podnieśli oczy ku górze. Drobne płatki śniegu z wolna opadały w ich kierunku. Były niezwykle delikatne, jak gdyby wykonane z idealnie białych pyłków kurzu, aniżeli zamarzniętej wody. Po chwili dało się również zauważyć zimną parę, która sycząc, zaczęła otaczać całe jeziorko. Chwilę potem coś uderzyło w ziemię, kilkanaście metrów od nich. Krater był dosyć pokaźnych rozmiarów, toteż nie sposób było, bez ruszania się z miejsca, zobaczyć, co tam się stało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:16, 04 Mar 2008    Temat postu:

Serito nie wiedział co się dokładnie stało, ale patrząc na upadek Liny samemu poczuł, że traci kontrolę nad własnym ciałem.Leżał zaciskając ze złości zęby i wytężając siły do wstania. To okazało się jednak ponad siły białowłosego ... Pociemniało mu przed oczami i gdyby nie ból w klatce piersiowej, mógłby odnieść wrażenie, że umarł. Cały jego misterny plan mógł lec w gruzach jeśli ich wrogiem był członek Espady albo inny sługus Aizena ...

Usłyszał dźwięk eksplozji. Następnie, na jego czole pojawiły się pojedyńcze płatki śniegu, które w kontakcie z jego ciałem zmieniały swój stan na ciekły... Powoli wracało mu czucie. Leżał jeszcze przez chwilę w miejscu gdzie upadł, przyglądając się zmianom w atmosferze, gdy nagle coś uderzyło w ziemię, jakieś 20m od niego. Serito zastanawiał się przez chwilę, czy jeśli to był Arancar, to pomoże mu coś udawanie trupa, ale zwyciężyła ciekawość. Bał się. Jednak jeśli to miałbyć wróg, to tak czy inaczej musiałby z nim walczyć, a dopóki on przebywał wewnątrz dziury miał nad nim niewielką przewagę... A jeżeli jakiś Shinigami mógł potrzebować natychmiastowej pomocy

Wstał, pomagając sobie przy tym jak laską swoim Zanpatou. Podszedł ostrożnie do krawędzi krateru i spojrzał do środka dziury.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Wto 23:26, 04 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemo
Anna Maria Wesołowska



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: SSVD

PostWysłany: Wto 23:38, 04 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

I wtedy nastąpił stan, który można przyrównać do energoduchowego gwałtu. To był szok. Najgorsze były takie nagłe wachania, gdy organizm nie wie co z sobą zrobić i wariuje, doprowadzając się do ruiny. Czuła jak drży, jak każdy element jej istoty płacze w agonii, nie mogła jednak pozwolić sobie na takie czarodziejskie porównania. Jedyne na czym mogła się skupić to zaciskanie własnych zębów, próba wmówienia sobie że nie jest tak źle, poradzi sobie, musi sobie poradzić, przecież może być gorzej, jej pot...pot! Pot mógłby unosić się w powietrzu, a nie opadać! Tak, definitywnie...definitywnie...mogło być...gorzej?...

Pierwszym uczuciem, jakie zarejestrowały jej zmysły po zakończeniu strajku, był chłód i wilgoć. Wilgoć?...śnieg? Drżącą dłonią dotknęła własnego czoła. Sprawdziła językiem czy to co jest na końcówce jej palca jest prawdziwe. Śnieg? Lekko nieprzytomnym wzrokiem spojrzała ku niebu. Padał śnieg. Padał śnieg. Może nie była to odpowiednia pora roku, ale śnieg i tak był pięknym widokiem...Kajitushu lubiła śnieg. Gdy miała wolne i trafiła do zaśnieżonego obszaru, stawała się dużym dzieckiem, które wpadało w rytm zabawy, zupełnie nieprzystający sprawowanej przezeń funkcji. Mrugnęła kilka razy. Zaczynała odlatywać, a nie mogła sobie na to pozwolić. Śnieg...kojarzył się jej z...
-Hi...Hitsugaya?...
Niemożliwe. Spróbowała wstać, spoglądając na siostrę. Następnie rzuciła okiem na krater. Nie musiała mówić dużo.
-Oneechan...
W dodatku, Serito też się tam pchał. Nie mogła zostawić go samego. Ruszyła za nim, ostrożnie, wiedząc jednak, że tuż za nią jest jej siostra, gotowa podać z cienia jej pomocną dłoń w każdej chwili. Jeśli rzeczywiście był to kapitan...musieli koniecznie mu pomóc...a jeśli jego ofiara...tylko gwałtowne obniżenie Reiatsu, lub...jego zniknięcie...mogło pozwolić im na powrót do sprawności, więc ten ktoś jest raczej w niedobrym stanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Śro 1:14, 05 Mar 2008    Temat postu:

Krater, wyżłobiony do cna przez upadek z dużym impetem z dużej wysokości, na całe szczęście znajdował się parenaścnie metrów od lodowej konstrukcji. Ona zaś jedynie bardziej popękała, choć nadal trzymała się na dziesiątkach pająkowatych nóg.
Zarówno Serito jak i Nobu Kajitsushu zaczęli, jeszcze chwiejnym, niewprawionym krokiem, podchodzić do wyrytego w dołu ziemi, z którego wydobywał się gęsty tabun dymu. Krok po kroku byli coraz bliżej, zwracając uwagę na trajektorię lotu tego „czegoś” – wyżłobiło całkiem spory pas lasu, pozostawiając na miejscu drzew jedynie połamane pniaki.
Im bliżej znajdowali się właściwego wyżłobienia, tym coraz bardziej podświadomie czuli, co tam znajdą.
Czarna szata oblepiona była brudem i błotem, biały, majestatyczny płaszcz raził kroplami rozmazanej krwi. Małe dłonie zaciśnięte były na rękojeści miecza, śnieżnobiałe włosy brudne od pyłu, piękne oczy były teraz zupełnie zamknięte, ciało natomiast nie dawało o sobie żadnego znaku życia. Najbliższe gałązki nabiegły lodowymi kropelkami, niemniej nigdzie indziej nie dało się już zauważyć śniegu ani lodu. Pod kapitanem była tylko czerwień – krew, najprawdopodobniej jego sama. Kałuża krwi zdobiła sam środek krateru. Z nieruchomych ust chłopca również spływała czerwona stróżka. Jego ciało wyglądało jak pogruchotane, klatka piersiowa nie podnosiła się, ani nie opadała.
To bez wątpienia był kapitan Hitsugaya Toushiro. Pomimo całego brudu i krwi, przypominał teraz bardziej anioła, biła od niego jakaś dziwna biel, majestat. Po chwili znikło jednak i to, cała ta anielskość została mu odebrana. Pozostała tylko krystaliczna, mocno czerwona krew, której z każdą sekundą było coraz więcej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GameMaster dnia Śro 1:16, 05 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemo
Anna Maria Wesołowska



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: SSVD

PostWysłany: Śro 2:06, 05 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

A więc miała racje!
Z drugiej strony.
Wolałaby jej nie mieć.
Jaka to pociecha, że zgadła, iż to jeden z kapitanów właśnie oddaje duch Trzeba było działać i to szybko. Ale co zrobić? Nie mieli ze sobą nikogo z oddziału leczniczego, trzeba było improwizować...i liczyć na fakt, że pragnienie życia białego jest większe niż życzenia śmierci, które wysłano mu razem z zadaną raną.
-Michan! Dwunastnica!
Nobu potruchtała do kapitana, kcając przy nim, oglądając jego rany. To było...paskudne. Co zrobić? Wypalić? W pierwszej kolejności, delikatnie wsunęła ostrze swego Zana w dłoń kapitana, mocno trzymając jednocześnie rękojeść. W ten sposób najłatwiej było przekazać Reiatsu w tej chwili, poprzez Zanpakutou...oczywiście, można kapitana było nakarmić, ale niczego nie mieli. Z drugiej strony, co jeśli Hitsugaya pochwyci jej płomyk i pochłonie go w całości, zabijając ją przy okazji? Przełknęła ślinę. Trzeba było spróbować, gdyż nawet najmniejsza dawka siły duchowej przedłuży życie miniaturki kapitana. Zaczęła proces, modląc sie w duchu, by poskutkowało...choć z dwojga złego, w głębi siebie, wolała by to on zginął, a nie ona.
-Bierz to, draniu, bierz póki możesz...Ty...Ty mały, powtarzam mały i podlotkowaty, dzieciakowaty, niedorosły, Toushirou-kun! Toushirou-CHAN!
To było beznadziejne, ale kapitan był znany z tego, jak wielką irytację wzbudza w nim aluzjowanie do jego wzrostu i dziecięcego wyglądu...może to przebudzi w nim jakieś oznaki życia? Było beznadziejnie, skoro łapała się takich żałosnych i nieprawdopodobnych okruchów nadziei...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nemo dnia Śro 2:08, 05 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Śro 22:32, 05 Mar 2008
PRZENIESIONY
Śro 22:42, 05 Mar 2008    Temat postu:

Nobu nie czuła niczego niezwykłego. Dłoń kapitana wraz z wsuniętym pod nie ostrzem była tak samo zimna, tak samo nieruchoma jak przedtem. C Kapitan nie dawał żadnego, najmniejszego nawet śladu życia. Nawet jego reiastu nie było wyczuwalne, nie pozostało po nim ani śladu. Młoda Shinigami poczuła na swojej twarzy lekki, zimny wietrzyk.

Chwilę potem wszystko wokół stało się śnieżnobiałe. Nagle, w jednej chwili zniknęła wyżłobiona ziemia, zniknęło błękitne niebo, otaczające ją drzewa, lodowa konstrukcja oraz jej towarzysze. Była tylko biel. Nieskazitelna,
wręcz rażąca, nie pozwalała dostrzec niczego innego. Nie było żadnego śladu po ziemi czy po ścianach. Nieprzenikniona, nieskończona, tylko dokładnie przed nią malował się odmienny widok. Pośród całej tej pustki Nobu dostrzegła jakąś postać, stojącą przed nią, odwróconą w jej kierunku plecami. Osoba spoglądała przed siebie, jak gdyby obserwowała coś, czego Nobu nie była w stanie zobaczyć. Sylwetka była zupełnie naga oraz szczupła. Jej skóra była biała, choć nie tak mocno, jak przytłaczające otoczenie. Po chwili osoba odwróciła się w jej kierunku.
Puste, nieprzeniknione oczy kapitana Hitsugayi spojrzały na młodą Nobu. Nie dało się w nich dostrzec nawet odrobiny życia, odrobiny emocji.

-Kim jestem? - Powiedział w jej kierunku kapitan, zupełnie spokojnym, niemal nieobecnym włosem. -Dlaczego się tutaj znalazłem? .


Ten dzień był dla Nobu pasmem niekończących sie zaskoczeń. Najpierw, przedwczesne przebudzenie, potem ta nietypowa odprawa, jej siostra...to, co zastali na miejscu, potężne wyładowania reiatsu, jeziorko...ale nic, naprawdę nic nie mogło przebić tego, co stało sie z nią teraz. Było to największe zdziwienie w jej życiu. Była tez, w głębi swojej duszy, przerażona. Gdzie była, co sie z nią działo? Gorączkowo myślała, rozglądającą sie po miejscu, w którym sie znalazła. Bolały ja oczy, od tej bieli...można było oślepnąć. I...on. Martwy, pozbawiony życia...kapitan. Kaji przeszedł zimny dreszcz, bardzo zimny dreszcz. Czyżby przypadkiem...co, jeśli teraz jej Reiatsu zostanie całkowicie wchłonięte, a ona umrze? wolała o tym nie myśleć. Skupić sie na tym, kogo miała przed sobą.
Nie wiedziała co powiedzieć. W tej chwili, jeśli dobrze rozumiała, miała przed sobą ducha umierającego Histugayi, który stracił wole walki ze śmiercią...czy to właśnie o to tu chodziło? A może to wszystko bylo jakimś upiornym żartem? Zebrała w głowie wszystko, co wiedziała o małym kapitanie.

-Ty...Ty jesteś obrońcą. Kims, od kogo zależy los wielu niewinnych. Jesteś tutaj, bo zostales pokonany...ale wciąż możesz wrócić. Musisz! Pamietasz...Hinamori? Musisz...musisz sie za nią odegrać! Pamiętasz ją, kapitanie gotei 13, Hitsugaya Toushirou? Hinamori!
Glos jej drżał, gdy zupełnie improwizując, próbowała przywrócić Hitsugayi wole walki, wole życia.


Postać wbiła swój obojętny wzrok w ziemię, a raczej tam, gdzie powinna się ona zładować, a była, jak wszędzie indziej, rażąca biel.

-Hinamori? Obrońca? Nic nie pamiętam…
Młody, białowłosy upiór spojrzał jej w oczy.

-Kim jesteś? Jesteś Hinamori? Twoja dusza nie jest czysta, prawda? I… dlaczego twój miecz tak głośno krzyczy?
Powiedział, wskazując enigmatycznie palcem w kierunku Zapnaktou Nobu, którego trzymała w drżącej dłoni.


Nic...nie pamiętał? Nawet Hinamori? Słyszała o tym, jak Hitsugaya potrafił wybuchac gniewem, gdy cos jej sie działo...skoro nawet jej nie pamiętał, bylo naprawdę, naprawde ciężko. Mrugnela, gdy białowłosy wspomniał o jej duszy i mieczu. Nieczysta...i krzyczący miecz? Odruchowo spojrzała na swój oręż, podążając za wskazaniem małego. On potrafił go usłyszeć, a ona nie?...

-Nie, jestem Nobu...Nobu Kajitsushu. Jedna z podobnych Tobie, ale nie tak ważna. Ty...potrafisz go usłyszeć? Przełknęła głośno ślinę. Właśnie, gdzie jest Zanpakutou Toushirou? Ty...tez masz swoj miecz. Twojego najlepszego przyjaciela, to go powinieneś zapytać, nikt nie zna Ciebie lepiej, niż on. Ja...nie znam jeszcze swojego. Poczuła nagły impuls. O czym on krzyczy?

-O czym krzyczy? On wręcz wrzeszczy… Powiedział beznamiętnym tonem upiór. Spojrzał na miecz trzymany w dłoni Nobu.


-Nie jestem w stanie go zrozumieć. Mam wrażenie… jak gdyby był zwrócony tylko w Twoja stronę.
Dawny kapitan spojrzał na swoje dłonie. Były tak samo śnieżnobiałe jak reszta jego ciała.
Jestem… byłem kimś ważnym? Dlaczego mam być ważniejszy od ciebie? Stoję przed tobą nagi, jedyne, co czuję w duszy, to chłód. Czuję, jak gdyby ktoś wrzucił mnie tutaj, chociaż się temu opierałem. Nie wiem kto, nie wiem dlaczego.
Zjawa spojrzała w kierunku Nobu, po czym podeszła w jej kierunku spokojnym, miarowym krokiem.
-Kim jest Hinamori?
Powiedział, głośniej, choć równie nieobecnie akcentując ostatnie zdanie.

Hinamori jest...jak mu to powiedzieć? Sama nie znała dokładnie ich historii, szczerze mówiąc, Shiro-chan nigdy specjalnie jej nie interesował. I jej krzyczący Zan...Nie, czy powinna teraz skupić sie na sobie, na swojej więzi z mieczem? To byloby samolubne...a Tsu była samolubna. Ale od każdej sekundy tej rozmowy mogło zależeć życie Kapitana! I jej samej...bo co będzie, jeśli ten wewnętrzny świat zapadnie sie wraz ze śmiercią Toushirou? Ona tez może umrzeć.

-Hinamori...to osoba która Cie potrzebuje. Mała, biedna, zagubiona dziewczyna, skrzywdzona przez tych, których najbardziej kocha...i tylko Ty jej zostałeś. Dlaczego jesteś ważny? Bo masz sile. Ktorej ja, moi przyjaciele, moi nieprzyjaciele, nie posiadamy. Kazdy inny, na Twoim miejscu, byłby już martwy...ale Ty wciąż tutaj jesteś! Jak on sie nazywal? Najwspanialszy Zan typu lodowego, slynny miecz...Ty i twój Hyorinmaru. Zawolaj go po imieniu. Ja...ja nie potrafię zawołać swojego, nie znam jego imienia. Ale Ty poznałeś go doskonale. To właśnie Cie wyróżnia.


Widmo spoglądało w kierunku Nobu, choć nie sposób było powiedzieć, czy wpatruje się w nią, czy są to po prostu puste, rażące nicością oczy. Młody chłopak wyciągnął przed siebie rękę, jak gdyby czekając na coś.
- Hyorinmaru… Powiedział, nie opuszczając dłoni.
W śnieżnej pustce zapanowała jeszcze bardziej przytłaczająca pustka. Ręka widma została tak samo pusta, jak przedtem. Młodzieniec opuścił swoją dłoń, po czym spojrzał w podłogę. Odetchnął, po czym odwrócił się plecami do młodej Shinigami. Zacisnął pięść, jak gdyby upewniając się, czy aby na pewno nie ma nic w środku, po czym zaczął iść w kierunku, w który wcześniej spoglądał, zanim jeszcze zauważył obecność młodej dziewczyny. W miarę oddalania się do niej jego postać robiła się coraz bardziej przezroczysta, przepuszczając przez siebie białe światło eterycznej pustki.
Wezwal go. I nie otrzymal odpowiedzi. A wtedy, bialowlosy...poddal sie. Chociaz bylo to niezwykle w takiej sytuacji, w malej Nobu zagotowalo sie. Jak mogl poddac sie tak latwo?! Za co to dziecko dostalo posade kapitana?! Nobu zacisnela dlon na rekojesci miecza, ktory byl aktualnie tylko wrzeszczacym kawalkiem metalu, ktorego nie potrafila nawet uslyszec.

-Tylko tyle? Juz sie poddajesz? Gdzie podzial sie ten slynny Hitsugaya, o przenikliwej intuicji i najpotezniejszym w swoim rodzaju mieczu? Wiesz czemu Hyorinmaru nie odpowiedzial? Bo tak naprawde, nie obchodzi Cie w tej chwili! Nie wlozylesz w to ani troche serca! Tak jakbys z gory wiedzial, ze to sie nie uda. Patrzysz tylko na siebie...nie, czekaj, nawet sam siebie nie obchodzisz tak naprawde! Poddales sie, a wszyscy ktorzy opierali sie na Tobie i na Ciebie licza, zgina albo spotka ich cos gorszego. Twoja vice Matsumoto, ktora pewnie gdzies teraz walczy o zycie zginie. Jestes odpowiedzialny za caly oddzial! Bez Ciebie wszyscy tutaj zgina! Pozwolisz na to? Pozwolisz, by Aizen ktory tak bardzo skrzywdzlil Ciebie i przedewszystkim, na Boga, Hinamori! Hinamori, dla ktorej prawie dales sie zabic, ale wrociles, wrociles by dalej za nia walczyc! A teraz co, poddajesz sie? Zmienila nieco ulozenie miecza w dloni, chwytajac go pewniej lewa dlonia tuz pod rekojescia, a prawa opierajac na jej tepym zakonczeniu.

-Wiesz co? Jesli masz zamiar tak odejsc, pokaze Ci jeszcze, na czym polega wspolpraca Shinigami z jego Zanpakutou. Moze to Ci cos przypomni... Niesiona emocjami dziewczyna rzucila sie na Kapitana, pokazujac, co miala na mysli mowiac "wspolpraca". Bo czym innym byla proba sciecia kogos, jak nie wspolpraca miecza i reki, gdy ta druga wlasnie wprawia to pierwsze w ruch przeciwko bialowlosemu?

Hinamori w Ciebie wierzy! A Ty sie poddajesz! A najgorsze jest to, ze poddajesz sie sam! Co, jesli Hyorinmaru nie chce odejsc? Ty gn...

Dziewczyna poczuła ostrze na swojej szyi, dopiero po chwili dało się słyszeć jego świst, przecinający białą pustkę.

- Jak śmiesz o niej mówić
Powiedział młody Shinigami, spoglądając swoimi pełnymi bólu, złości oraz lodu oczyma. Nobu poczuła jak ostrze jeszcze silniej napiera na jej gardło. Poczuła coś dziwnego, ciepłego… czyżby strużka krwi sączyła się z jej gardła?!
Dawny kapitan ponownie ubrany był w swój strój Shinigami. Jego ubranie było tym razem zupełnie czyste, odwrotnie, niż jeszcze nie tak dawno temu miało to miejsce w wyżłobionym kraterze. W ręku trzymał swojego Zanpaktou, którego ostrze wibrowało nieprzyjemnie, najwyraźniej ogarnięte chęcią mordu. Białowłosy spoglądał z nienawiścią w kierunku dziewczyny przed nim, jeszcze mocniej przyciskając szpic ostrza do jej szyi. Po chwili jednak wydobył się z jego ust cichy jęk, jego Zanpaktou opadło na ziemię, a sam kapitan zwalił się w ramiona Shinigami. Ledwo stał na nogach, oddychając z trudem.
Cały eteryczny plan zaczął się nagle trząść. Wnet, ze śnieżnobiałej nicości pod ich stopami wyrosły lodowe kolumny, bryły różnego rodzaju i kształtu. W powietrzu zawirowały płatki śniegu i kawałki deszczu. Kolejne warstwy lodu zaczęły wyrastać z nicości. Nobu spostrzegła, że wpatruje się w nią ogromny, lodowaty smok. Bestia otworzyła paszczę, po czym przeraźliwie zawyła, następnie zaczęła wznosić się wyżej, w biel która z każdym momentem coraz bardziej pokrywała się lodem.

Nastąpił kolejny wybuch. Serito został wyrzucony siłą eksplozji, po czym uderzył plecami w jedno z pobliskich drzew. Poczuł silny ból pleców, jednak nie było to nic poważnego. Wylądował na kolanach, obserwując przebieg całej akcji. Pod nogami każdego z Shnigami pojawił się lód, śliski i łagodny. W miejscu dziury po upadku znajdowała się ogromna lodowa kula. W środku niej znajdowały się dwie postacie. Kapitan Hitsugaya, z monumentalnymi, lodowymi, niemal anielskimi skrzydłami oraz Nobu Kajitsushu, w swoim złotym kimonie.


Hitsugaya spojrzał w oczy młodej Shinigami. Nie było już tam gniewu, nie było złości ani pierwotnej dzikości.

-Zdaje się, że mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, zanim ponownie spotkamy się w tamtym miejscu.
Powiedział z dystansem, ale i uśmiechem jeden z kapitanów Gotei 13, po czym spojrzał na Zanpaktou Kajitsushu.

-Dziwie się, że nie boli go jeszcze gardło. – powiedział z jeszcze szerszym uśmiechem, po czym jego mina przybrała stanowczy, zdecydowany wyraz. Ścisnął mocniej swojego Zanpaktou. Kawałki powietrza na oczach Nobu zamieniały się w lód, który wsiąkał w katanę trzymaną przez białowłosego. Jego oczy jarzyły się czymś na kształt... Czy to była furia? Wola walki? Potęga?
Kapitan ponownie ścisnął mocniej swój miecz, po czym… znikł. Rozpłynął się, pozostała po nim jedynie krusząca się, lodowa kula. Shunpo.
Lodowa konstrukcja pozostała nienaruszona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GameMaster dnia Śro 22:45, 05 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 0:54, 06 Mar 2008    Temat postu:

Serito
Kolejna eksplozja ... Serito przyrżnął plecami w drzewo . Przez chwilę nie mógł dojść do siebie - nie miał pojęcia co się wydarzyło , ale widok Nobu Kajitsushu sprawił , ze pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Nie dotrzymał obietnicy danej samemu sobie - dopuścił by ktoś z jego otoczenia umarł na jego oczach ... wszystko przynajmniej na to wskazywało ... Nie mógł się z tym pogodzić. Wstał i ruszył uzbrojony w wakizashi w stronę lodowej kuli. Bez emocji podbiegł i uderzył w nie , biorąc zamach z za pleców. Słyszał lekki trzask.Shinigami w złotawym kimono była wolna - niezależnie czy nadal żyła czy też nie ... Wokół Serita zaroiło się od tysięcy drobnych kryształków lodu. Spodziewał się kolejnego wybuchu. Nic nie mogło go teraz zaskoczyć ani przestraszyć ...

Serito & Kajitsuchu
To bylo...mistyczne. Najpierw, nastapila zmiana zmiana rol i to ona zaczynala byc ta blizsza smierci, krew plynela jej z gardla i ogolnie jej twarz wyrazala przeogromny WTFizm, gdy nagle Hitsugaya wpadl jej w ramiona, by po chwili wszystko zaczelo pokrywac sie lodem, plus dostala niezwyczajny zaszczyt zobaczenia prawdziwej duchowej formy Hyorinmaru, co omal nie doprowadzilo jej do palpitacji serca. Gdyby nie to, ze wiedziala iz to wszystko jest jak najbardziej prawdziwe, oskarzylaby sie o to, ze znowu probowala jakichs substancji psychoaktywnych, bo odjazd byl naprawde niezwykly i...epicki. A wtedy wybuchla biel. Fakt, ze odjazdem to nie bylo rowniez potwierdzalo to, ze rana na gardle zostala, chodz plytka...brrr. Za to miala przed soba Shiro-chana, aniolka lodu. Hoh. I zaczal do niej mowic. Wzdrygnelaby sie, gdyby w jego spojrzeniu bylo to co ostatnio, ale nie...ba! Zaskoczylo ja to w sumie, gdyz Toushirou praktycznie nigdy sie nie usmiechal, z tego co slyszala. Niesamowite! "W tym miejscu", hm?...i tyle go widzieli. W sumie. Fajnie bylo. Mhm. Dotknela delikatnie dlonia swojego Zanpakutou, zamykajac oczy. Huh, krzyczysz?...i nagle wtedy ktos zaczal rozbijac ten, klimatyczny i fajny w sumie, domek ktory zrobil Hitsugaya. Otworzyla oczy, widzac Serita. Przekrzywila nieco glowe, skupiajac sie na tym, by zachowac maske wyluzowania. Byla dobra aktorka, wiec w miare jej to wyszlo.

-Yo, Serio-san.

- Nobu ,wszystko w porządku ? - spytał Serito - Gdzie się w ogóle podział Hitsugaya ?

-Fooly Cooly, Serio-san. Hitsugaya? Poszedl zuc gume i kopac tylki, jak sie domyslam...

- Serito-san , jeśli już ... - spojrzał na zadowolony, że jest cała i zdrowa , po chwili dodał - Myślisz ... że to napewno był kapitan ... ?

-A znasz kogos innego, kto dzierzy Hyorinmaru?...erm, no dobra, znasz kogos innego kto dzierzy Hyorinmaru i mimo ze mogl, to nas nie zabil? Tak...mysle, ze to byl kapitan. I pokazal sie ze swojej hem, fajniejszej strony, hem hem.

- W sumie tak, ale nie wiem czy każdemu napotkanemu Shinigami pokazuje swoją stronę ,jakakolwiek by ona nie była. Nieważne ... Sprawdzę co z tą anteną ... Może mamy co trzeba i dadzą nam możliwość powrotu ...
-Tak, sprawdz co z ta antena, Serio-san, ja chwile sobie odpoczne w tej...chlodnej atmosferze ... Ja...my. Tak, my. Idz juz, idz.

Serito puścił jej słowa mimo uszu i usiadł w cieniu drzewa Jeśli nie potrafiła zapamiętać pojedyńczego słowa, nie będzie dla niego stratą jeśli coś jej się stanie ... Zresztą, może po prostu nawet jeśli fizycznie nic jej się nie stało mogła dostać jakiegoś uszczerbku jej dusza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Czw 1:29, 06 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 1:21, 06 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Zaczęło się. Ziemia zaczęła niesamowicie drżeć, a emocje w Miyuki zaczęły wrzeć coraz bardziej. Czuła, że zaraz coś się wydarzy. Coś, co może zmienić sytuację diametralnie. I owszem, reiatsu jaka ich zmiażdżyła była naprawdę przytłaczająca. Musiała przyznać, że czuła się coraz słabiej. Nie mogła odetchnąć, przed oczami obraz znikał przed jej oczami. Jak tak dalej pójdzie, to czuła, że straci przytomność. Chyba tylko ostatkiem swojej woli powstrzymała się przed utratą przytomności. Potem wybuch. Nosz cholera... Pomyślała, że to zdecydowanie nie szło po ich planie. Za błędy się płaci. I chyba miał to być wyjątkowo drogi błąd...

Jednak chwilę później zaczęło wszystko ustawać, a zmysły wróciły jej w miarę szybko. Chociaż zrobiło się dziwnie zimno. Potem pojawiły się opłatki śniegu, a w raz z nimi... coś spadło na ziemię i zrobiło całkiem imponujący kraterek. Cóż, domyślała się kto miał moc kontroli zimna. Ktoś, kogo bardzo nie lubiła. A przynajmniej tak była nastawiona do tej osoby. Potem miała rację - to był Hitsugaya. Nic na to nie odpowiedziała i w myślach była zadowolona z takiego stanu. Nie, nie ! Nie powinna tak myśleć... w końcu jak coś powaliło kapitana i miało się tutaj pojawić za parę sekund, to on był ich jedyną linią obrony. Jakby nie robiło się nieciekawie wcześniej... Razem z nimi zbliżyła się parę chwil później do krateru i jej przypuszczenia były trafne. Był ranny. Bardzo ranny. Chwyciła bandaż, który trzymała przy sobie i próbowała zatamować rany. Bez skutku. Próby siostry obudzenia go były... ciekawe, jednak chyba nie odnosiły aż tak skutecznego skutku. Nie, to nie miało sensu. Gdy miała coś powiedzieć, ujrzała, że jej siostra była dziwnie... nieobecna ? Jakby odleciała gdzieś indziej. Podeszła do niej i chciała przebudzić. Nic.

- Hej... hej ! Kaji-Chan, obudź się ! Co jest ?

Zdecydowanie jej się to nie podobało. Odrzuciło ją parę metrów dalej, ale dostrzegała kątem oka co się działo. Jej dusza... świadomość była gdzieś iindziej. Czyżby z kapitanem ? Spojrzała na zwłoki, które próbowała bezskutecznie zabandażować. Nie, to zdecydowanie się jej nie podobało. Sama już nie wiedziała co zrobić, ale poczuła zdenerwowanie, bo jednak mimo wszystko się o nią martwiła. Nie wiedząc co zrobić, czekała...

Potem się pojawiła kula lodu, a w niej Kaji-Chan oraz Hitsugaya (bez bandaży), któremu wyraźnie wróciły myśli. Nie wiedziała w sumie co teraz powiedzieć. A potem... znikł. Tak po prostu. Musiała przyznać, że jej siostra coś zrobiła. I to całkiem coś konkretnego. W końcu poderwała się z otępienia i zbliżyła się do niej... głaszcząc dłonią po głowie. Musiała przyznać, że poczuła dużą ulgę, że nic jej nie było. Widać, że była jeszcze w ciężkim szoku, ale była cała.

- No, nie strasz mnie tak. Dobrze, że jesteś cała. Kiedyś mi opowiesz co się tam działo. - Starała się uśmiechnąć i usiadła koło niej, ale jej zmęczona, wręcz zrezygnowana mina jej się nie podobała. Objęła ją lekko ramieniem. Była bardzo zła na swoją bezsilność, bo to zdecydowanie nie było coś, czemu mogła zaradzić. Wyklinała się za to w myślach. Chociaż teraz mogła coś zrobić. Choćby i małą bzdurkę. - Serito-san, faktycznie sprawdź tą antenę. Jakbyś potrzebował mnie do czegoś, to wołaj. Ja chwilę posiedzę.


I siedziała, nie zdejmując ramienia. Westchnęła ciężko i pogładziła ją po głowie. Zdecydowanie poczuła ulgę oraz naprawdę się z tym nie kryła. Chyba po raz pierwszy w swoim życiu. Z jej ust się wydobyły jedynie słowa.

- Przepraszam. Nie mogłam Ci pomóc. Albo inaczej - nie wiedziałam jak. Następnym razem coś zrobię. Obiecuje.


W tym momencie siedziała i czekała na dalsze wydarzenia. Cóż... ten dzień był pełen bardzo nerwowych zdarzeń dla niej. Heh, zamiast się rozerwać po wsze czasy była jeszcze bardziej podenerwowana. I nie wiedziała, jak Kaji-Chan z tego wyjdzie...


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 1:26, 06 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Lina
Pokaż zdjęcie



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie

PostWysłany: Czw 23:52, 06 Mar 2008    Temat postu:

To było jedne z najciekawszych zjawisk, z jakimi mogła się zetknąć na własne oczy. Przed chwilą zwłoki jednego z kapitanów leżały nie tak daleko niej (swoją drogą był to wspaniały okaz do badań), aby po chwili, wraz z tamtą słodką zołzą, niemal wstały z grobu. Może nie wyglądało to na nekromancję (a z czymś takim też już się spotykała), ale było to arcyciekawe zjawisko. ZJAWISKO, które musiała zbadać.
-Posiadasz medyczne zdolności?
Powiedziała w kierunku Nobu, jednocześnie mijając się z odchodzącym od kuli Serito.
-Uchyl rąbka tajemnicy jak to zrobiłaś… Taka wiedza na pewno przyda się dwunastce
Mówiła, idąc w jej stronę, z dziwacznie przekręconą z bok głową. Cóż, miała nadzieję, że mała będzie po tym wszystkim zdolna do jakiejkolwiek rozmowy.
Nie obchodził ją białowłosy kapitan ani dziewczyna, interesowało ją jedynie JAK.

Niestety, przeszkodziła jej siostra Nobu. Odczekała, spoglądając zachłannie na chwilę czułości, po czym ponowiła swoje pytanie.
-Jak tego dokonałaś, Nobu Kajitsushu?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lina dnia Czw 23:54, 06 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 0:53, 07 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Chwilę tak siedziała, przyglądając się swojej siostrze i zastanawiała się co dalej. Sytuacja była w miarę stabilna, sytuacja się znacznie uspokoiła. Przez chwilę poczuła dziwny, błogi spokój, a jej nerwy powoli znikały. Tak, czasem spokój też był przyjemną sprawą. Gdy do nich podeszła "przywódczyni" spojrzała niechętnie, wzdychając ciężko. Nie podobało jej się to, że starała się być taka wścibska. Nie była chwila na to, tym bardziej, że była w szoku. Oczywiście nie pozostawiła tego bez komentarza.

-Jak tego dokonałaś, Nobu Kajitsushu?
- Jakoś tego dokonała. Siostra jest zmęczona, daj jej spokój. Chociaż jak będzie chciała odpowiedzieć, to niech odpowiada. Ale wątpie, by miała na to ochotę.


Spojrzała w jej kierunku. Ciągle była w stanie szoku, zdecydowanie przydałaby się jej jakaś... pomoc. Ale jaka ? Nieważne, nie podobało jej się to ani trochę. Westchnęła ponownie. Wstała lekko i spojrzała na Linę.

- Zresztą mamy inne sprawy na głowie. Widzę, że sytuacja się ustabilizowała. Jeszcze chwilę tutaj zostaniemy i upewnimy się, że nic nie przybędzie. Jak nic się nie stanie, to możemy powoli wracać składać raport. Przy okazji sprawdź co w drugiej grupie. Może nas potrzebują ?


Chwilę spoglądała na jezioro, wypatrując ewentualnie jakiegoś zagrożenia. Cóż... nie wiedziała czego oczekiwać, więc robiła to w miarę skrupulatnie. Bo zwykle cisza oznaczała wstęp do dużej i konkretnej burzy. Oby tym razem się myliła...
Powrót do góry
Nemo
Anna Maria Wesołowska



Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: SSVD

PostWysłany: Nie 1:06, 09 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

-Mmm...
To robiło się coraz bardziej dziwne. Penetracja Hitsugayi (jego wnętrza, świata duchowego, bez skojarzeń!), Serito lodołamacz, troskliwa Michan (?! a może to był manewr Aizena, jego iluzja?!) i patrząca się na nią z błyskiem w oku z gatunku "Może umówimy sie na randkę przy moim stole operacyjnym? Chętnie poznam Cię >lepiej i głębiej i dogłębniej<" Lina. Powoli, to wszystko, zaczynało małą Nobu drażnić. Zaczęła powoli wachlować się wachlarzykiem, który wyciągnęła z jakiegoś tajemnego schowka umiejscowionego w jej kimonie. Spokój, wyluzowanie, zgrywa, jak zwykle.
-Eeem, Michan, i tak do niczego byś się tam nie przydała. Spóźnialska! z przekornością pokazała siostrze język, wyślizgując się z jej specjalnego ataku w tak rzadko włączanym Oneechan Mode, przenosząc swoją uwagę na Line. Medyczne zdolności? Gdzie tam...jak już wrócimy, to może Ci opowiem. MOŻE. I tylko jeśli postawisz mi... Świadomość wzroku siostry przypomniała jej o konieczności wykonania uniku ...herbatkę i ciasteczka, hem hem. A teraz lepiej, tak jak spóźnialska zauważyła, zadzwoń do drugiej grupy. Yhym!
Uff...chyba jej się udało. Może teraz w końcu dadzą jej spokój?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Nemo dnia Nie 1:20, 09 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 2:41, 09 Mar 2008    Temat postu:

Nobu , Serito , Lina
Lina tylko uśmiechnęła się w kierunku Shinigami w złotym kimono.
-Trzymam Cię za słowo. A co do tamtej grupy… nie muszę się z nimi kontaktować. – Powiedziała, już trzymając palec przy uchu.
-Są zdziesiątkowani, proszą o wsparcie, jedną jednostkę. Nie poinformowali, kto jest ich oponentem, bądź jaka jest liczba ich wrogów. W każdym razie Haraka Abi nadal żyje. Nie znam większej ilości szczegółów – powiedziała na cały głos, tak, aby każdy słyszał to głośno i wyraźnie.
-Jacyś chętni? –Rozejrzała się po wszystkich członkach swojej grupy. Mogła tam wysłać tylko jedną osobę. To powinna być przemyślana decyzja. Przecież nie będzie wysyłała żółtodziobów na pełną śmierć.

- Chętni ? ... To nie jest raczej odpowiednie stwierdzenie ... - powiedział Serito wstając z ziemii - O ile mi wiadomo, najlepiej z całego oddziału orientuje się w topografii Karakury. Potrzebują jednej osoby, tak ? Wyślij mnie - potrzebują pewnie kogoś kto jest wyszkolony do użycia swojego Zanpaktou do czegoś więcej niż ozdoby ... Lina-san , tam się po prostu bardziej przydam

-Jakie są Twoje kwalifikacje? – Zapytała bez ogródek Serito, po czym odgarnęła do tyłu pukiel swoich włosów, jak gdyby prześwietlając na wylot Shinigami przed nią swoim kocim okiem.

- Shinigami wyćwiczony do walki w zwarciu. - odparł bez wachania Serito - Najbardziej się przydam właśnie w roli wsparcia, choć uszanuję każdą Twoją decyzję

-Serio-san, tylko, że Ty jesteś potrzebny tutaj, gdyby coś niedobrego stało się z anteną. W końcu ktoś musiałby ją chociażby wyłowić z tego jeziorka, a kulturystką zbytnio...nie jestem. To było kłamstwo, bo Kaji należała do wąskiej grupy silnych kobiet, ale po co mają to wiedzieć? Szczególnie że jej waga była odpowiednia dla anorektyczki, w najlepszym wypadku. Plus, moje magiczne zdolności to mniej niż zero, więc w razie czego będe tylko się nudzić. Ja też umiem w miarę posługiwać się moim zanem...magia mnie tam nudziła kolejne ładne kłamstwo i dlatego spędzałam trochę czasu na machaniu nim. A co do znajomości Karakura...jeśli trzeba będzie szybko stąd zmykać, Serio-san, to właśnie Ty się tutaj przydasz, by wyprowadzić grupę bezpiecznie, prawda?

- Jak już powiedziałem, mi jest wszystko jedno... Uszanuje każdą decyzję waszą ale i tak uważam że to ja powinienem im pomóc ...

--Poczułam się jak bohaterka jakiegoś dziwacznego Yuri. Erm. Nieważne. Nobu przechyliła lekko głowę w bok, myśląc. Idąc tutaj nie myślałam o bezpieczeństwie. Jak ktos tam gadał, możemy zginąć, a to będzie bohaterskie i tak dalej. I tutaj i tam, mam szansę na śmierć. Plus...nie uważasz, że w raporcie, który na bank sporządzi moja siostra, będzie trochę dziwnie wyglądało to, że stawiasz osobiste pobudki ponad inne wartości? A ona umie ubierać to w...n i e w y g o d n e słowa.

-Ach. Plus. Jak widziałaś, potrafię postawić na nogi prawie że martwych. Może im pomogę, HMM? Blef co prawda, ale dość sympatyczny.

Lina spojrzała na Nobu. Nie… nie mogła na to pozwolić.
-Przykro mi Kajitsushu, ale nie mogę na to pozwolić. Z naukowego punktu widzenia jesteś w tej chwili zbyt cenna, abym mogła sobie pozwolić na utratę takiego okazu… bez urazy oczywiście. Tamten oddział został zdziesiątkowany. Uważam, że to miejsce będzie dla Ciebie bezpieczniejsze. Dopóty mnie fascynujesz, dopóki nie zgadzam się na ryzykowanie Twojego życia – Odpowiedziała stanowczym, ale spokojnym głosem naukowiec z dwunastego.

- Ja tymczasem mam nieco inne sprawy do załatwienia - powiedziała, uśmiechając się sama do siebie.

Nobu spojrzała na białowłosego.
-Siostra jest wyszkolona w połączeniu Kidou z technikami walki...powinnyście sobie poradzić. Dobry wybór, Temporalny Kapitan-san. Ok, Serito...nie mamy czasu do stracenia. Prowadź!

Serito skinął głową. Zaczeli biec. Wiedział, że ich celem jest jeden z wieżowców nieopodal centrum. Mijając kolejne zrujnowane zabudowania dotarli do skrzyżowania. Ich cel - wielki, uszkodzony wieżowiec na którym widać było sylwetki walczących postaci.~" Co to za brama ... ? Zresztą, tym będziemy przejmować siędopiero później ..." Przed wejściem rozpoznali dwa ciała Shinigami ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 20:57, 09 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

-Eeem, Michan, i tak do niczego byś się tam nie przydała. Spóźnialska!
- Dawno w łepetynę nie dostałaś, prawda ? Spokój mi tu.


Musiała przyznać, że już zaczęła wracać do siebie, bo pokazywanie swoich słabości było wbrew jej naturze. Odwróciła się od siostry i ostentacyjnie ją zignorowała. Zouza ! To jest podziękowanie, phi ! Już więcej sobie na takie coś nie pozwoli, bo widać, że się to nie opłaca. Zresztą stawała się miękka... to niedobrze, trzeba będzie znów wprowadzić swój stary, dobry rygor. Tak, czas się przebudzić i być sobą. Gdy usłyszała tekst siostry o "ciasteczkach i herbatce" włączył się jej wiadomy stróżójąca "intuicja", która z pewnością by nie pozwoliła na to spotkanie.

- Za ciasteczko i herbatkę chętnie posłucham co się tam działo, Kaji-Chan. Chyba mi nie odmówisz, jak zaproponuję ? - Uśmiechnęła się przebiegle, wiedząc że z pewnością ona odmówi. Obie dobrze wiedziały za co chętnie by sprzedała te informacje i obie z pewnością w tym momencie musiały cwaniakować jak przechytrzyć drugą. Tak... już jej lepiej. Tfu, dla tej małej żmiji nie można być miłą, o tak.

Odwróciła się w kierunku Liny, będąc ciekawą jakie to będą informacje. Cóż... drugi oddział nie radził sobie najlepiej. Zastanawiała się czy ktoś z nich ruszy z odsieczą i częściowo miała rację. W sumie zaczynała się nudzić, więc z pewnością byłaby to ryzykowna rozrywka, dreszczyk emocji jaki od czasu do czasu lubiła. Chociaż gdy usłyszała, że jej siostra to chucherko ledwo się powstrzymała przed śmiechem. Kaji-Chan była niezła we wciskaniu kitu, który na dodatek często kupowano. W sumie dobrze wykorzystywała to, że sprawia wrażenie niepozornej. Cóż, cwaniara była z niej niezła i musiała temu przyklasnąć. Przysłuchiwała się czujnie konwersacji, rozglądając się wokoło. Blef też był jej niezłą stroną i nie była tutaj w tym aspekcie słaba. Jednak nie mogła zignorować jednej kwestii.

- Siostra jest wyszkolona w połączeniu Kidou z technikami walki...powinnyście sobie poradzić. Dobry wybór, Temporalny Kapitan-san. Ok, Serito...nie mamy czasu do stracenia. Prowadź!
- Chwila... nie podoba mi się to !


Cholera jasna ! Oczywiście się nie zatrzymali i ją zignorowali. Ona powinna jej pilnować, bo odpowiada za nią głową. Jakby coś jej się stało, konsekwencje będą bardzo złe. Zeźlona tym obrotem sprawy, położyła się na ziemii i prychnęła, spoglądając w niebo. Nie... to zdecydowanie nie był jej dzień.
Powrót do góry
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Pon 1:30, 10 Mar 2008    Temat postu:

Walka oddalała się od nich. Młode Shinigami nadal czuły ogromne fale reiatsu, niemniej nie były one już tak silnie przytłaczające, nie wypływały tak silnie na ich kondycję. Nobu Miyuki oraz Lina Grantze pozostały na skromnej polance schowanej między drzewami, którą teraz dodatkowo zdobił duży krater oraz lodowa, coraz bardziej popękana konstrukcja z anteną na samej górze. Inni walczyli… być może oddawali swoje życia w imię tej misji, tak ważnej dla dwunastego oddziału. Młode Shinigami siedziały z kolei pośród źdźbeł trawy, wyczuwając oraz nasłuchując wrogów w pobliskich terenach, jednocześnie nie robiąc nic wartościowszego, niż ewentualne zamartwianie się o swoich towarzyszy ze specjalnej grupy.

Dokładnie za ich plecami dało się usłyszeć bardzo cichy dźwięk, niemal jak syk zasysanego powietrza.

Obie Shinigami poczuły za sobą czyjeś kroki, stąpanie pośród cienkich pasm trawy, uginającej się pod stopami nieznajomego. Ktoś wdarł się na sam środek polany, teraz stał dokładnie za nimi, pojawiając się z zupełnie niewiadomej strony. Najwyraźniej nie chciał walczyć, przynajmniej nie tak od razu. W przeciwnym razie… już by nie żyły. Zdały sobie z tego sprawę, gdy odkryły, jak szokująco blisko ich pleców stoi nieznajomy osobnik. Jakim cudem mogło mu się udać podejść tak blisko…
- A więc tak to wygląda… Powiedział dziwaczny, mocno przytłumiony głos, brzmiący jak gdyby wydobywał się z zamkniętego pomieszczenia.
-Sprytne rozwiązanie. Niestety, muszę to zakończyć tu i teraz… – niespotykany głos zlał się w jedno z dźwiękiem wyciąganego, ostrego jak brzytwa miecza. Bynajmniej nie była to broń ani Liny, ani nawet Nobu.
-…wszystko z powodu rozkazu Aizen-samy.

Przed nimi stał humanoid w białym mundurze, z wyciągniętym Zanpaktou w ręce. Najdziwaczniejsza była jego głowa –w całości zakryta dziwaczną maską, przypominającą czaszkę byka. Stał wyprostowany, będąc zwróconym w stronę lodowej konstrukcji. Był sam, za nim znajdowała się jedynie dziwaczna miniaturka Bramy, prowadząca najprawdopodobniej to tego samego miejsca, którego badaniem zajęła się aktualnie dwunastka.
- Niemniej muszę was uprzedzić, drogie panie. Wejdziecie mi w drogę, gdy będę niszczył wasze dzieło, a zniszczę również was. Nie jestem tutaj po to, żeby walczyć, ale jeżeli spróbujecie mi przeszkadzać czeka was podobny los, co waszych towarzyszy na dachu
Powiedział spokojnym, wyrachowanym głosem w stronę Shiniami, po czym, powolnymi krokami, zaczął maszerować w stronę lodowej pajęczyny, utrzymującej antenę na samej górze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin