Forum BleachFiction Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

SKAZA NA NIEBIE - PROLOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Freak




Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:07, 27 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Deszcz rozpadał się na dobre, a jego dźwięki już nie były kojące, czy usypiające. Raczej denerwujące i ciężkie. Shinigami był świadom tego, że jego percepcja trochę wyszła z siebie. I stanęła obok. A może po prostu wpadł w swego rodzaju ponury nastrój ? Gdyby mógł machnąłby na to ręką. Zanim jednak wykonał, dość często przez niego używany, prawie całe życie, niemalże bezwarunkowy odruch, przypomniał sobie, że ma jeszcze jeden rozkaz, którego wykonanie jeszcze nie zostało zakończone. Uśmiechnął się niezauważalnie do siebie, mając w głowie obraz, co by się stało, gdyby jednak postanowił fizycznie machnąć ręką. Z jakiegoś dziwnego powodu czuł się tym lekko rozbawiony. To uczucie było jak ten cały deszcz. Nie służyło niczemu w obecnej sytuacji. Po prostu było. Miast fizycznie machnąć ręką w charakterystycznym geście dobitnie sugerującym brak zainteresowania lub coś, co jest nieistotne, postanowił zrobić to mentalnie. W sumie gdyby mógł, odciąłby się od uczuć. Był nieco obity. Nie pasowało mu zbytnio to, że jego przydatność bojowa zmniejszyła się diametralnie. Zresztą, byli już u progu. Co mogło teraz pójść nie tak?
Z narastającym zdenerwowaniem wysłuchiwał tego, co Haraka ma do powiedzenia na temat artefaktu. Ktoś zdołał ukryć coś tak potężnego... jednocześnie niewielkich rozmiarów. Perspektywa użycia tego przedmiotu jednak nie pociągała Hageshiego - na co komu taki miecz, który może zabić właściciela, jak tylko ten straci trochę panowania. Mieć moc to jedno. Kontrolować ją, to drugie. Nie interesowała go moc, która może go obecnie zniszczyć zanim zrobi coś więcej niż tylko jeden efekt. Przez chwilę o tym myślał. Używanie tej zabawki było poza jego pojmowaniem walki. Będąc zawsze na uboczu, całkiem inaczej traktował wiele rzeczy. W tym również samą walkę. Tak naprawdę to nie byłaby jego moc. Nie byłby potężny używając czegoś takiego. Nie czułby się takim. Ponad wszelką wątpliwość wolał wspinać się po pionowej ścianie przepaści w mocy, która dzieliła go i potężniejszych w Społeczeństwie, niż upaść tak nisko. Cenił jednak to, że przedmiot dawał złudzenie mocy. Ktoś słaby mógł przez jedną chwilę stać się silny, to byłoby jego ostatnie, ale pewnie najważniejsze wspomnienie. Ciekaw był, czy jego pakunek wie o "Shaolu". Coś kojarzył, że owy ciężar i dowódca są w tym samym oddziale. Jak się obudzi dostatecznie szybko, to może jeszcze zdąży ją wypytać. Pytanie tylko, jak to zrobi. Przemyślał to chwilę. W sumie to nie miało znaczenia. Nic nie miało.
Niezwykle chudy jegomość poszedł przodem, wygłaszając dość solidną mowę na temat tego, jakie ma plany odnośnie Haraki. Wypoczynek po "walce" z Menosem, chciał powiedzieć. Hageshii praktycznie nie uczestniczył w niej, jednakowoż... odsunął wszelkie spekulacje na bok. Lepiej to było po prostu nazwać starciem.
No tak, po misji nie są już tak objęci przepisami. Wszystko się zgadza. Dowódca... znaczy się, Haraka wspominała coś o sake. Dzisiaj nie miał jednak ochoty pić. Wystarczył mu jeden papieros. Przynajmniej na razie.
Ruszył przed siebie, uśmiechając się lekko pod nosem. Daleko mu było do dokarmiania swojego "ego" takim zachowaniem, jak idący na przedzie. Takim syczeniem w jego kierunku i tak nic nie zwojuje. Hageshii miał cały czas jeden i ten sam obojętny wyraz twarzy. Przekraczając bramę myślał o konstruktywnym planie zajęć, które pomogą mu wypełnić czas wolny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Czw 23:54, 27 Mar 2008    Temat postu:

Sylwetka za sylwetką, kolejne postacie poruszały się do przodu, znikając w śnieżnobiałej bieli przejścia. Głośne, ciężkie dudnienie deszczowych kropel zamieniło się w echo, szarobure odcienie miasta Karakura znikły za Shinigami, pozostawiając po sobie znamię w postaci przemoczonych ubrań i włosów oraz parszywych nastojów. Jedynie Soyer zdawał się być zadowolony z siebie, maszerując w nieodgadnionym, szerokim i obnażającym zęby oraz język uśmiechem. Reszta szła skupiona, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Zdaje się, że nikt nie miał ochoty na konwersację. Nawet Haraka poruszała się bez słowa. Była nieobecna, jej myśli były w zupełnie innym miejscu.
Obawiała się przyszłości. Wiedziała, co najprawdopodobniej stanie się z tymi Shinigami. Będzie robiła co tylko w jej mocy, niemniej… To nie ona decyduje. Spojrzała zirytowanym, bezsilnym wzrokiem w dziwną powierzchnię przypominającą ziemię. Dobrze, że szła na przedzie kolumny, że nikt nie był w stanie spojrzeć jej teraz w twarz. Nie potrafiła już dłużej tłumić tego w sobie, silić się na uśmiechy. Przynajmniej dzisiejszy dzień będzie spokojny… upije się, jak nigdy. Coś jej się należy od życia, w końcu nie codziennie staje się twarzą w twarz z drzwiami do samego Hueco Mundo. Może przy okazji poderwie parę tyłeczków. Uśmiech pojawił się na twarzy Abi. Myślenie o przyziemnych rzeczach jest o wiele bardziej przyjemne, niż długoterminowe planowanie, przewidywanie nieuchronnej przyszłości.

-Soyer, masz potencjał, kapitan Kenpachi nieźle cię wyszkolił. Jak na adepta całkiem dobrze sobie radzisz. Nie każdy Shinigami może się pochwalić tak bliską znajomością z Menosem, wiesz? – rzuciła przez ramię w kierunku mężczyzny za sobą. Nie musiała się teraz martwić o to wszystko. Wykonali misję i tylko to się liczy, przynajmniej na razie. Mogą przejść w stan spoczynku, odprężyć się i zrelaksować. Abi wiedziała jednak, jak najprawdopodobniej się to zakończy. Wyląduje w swojej kwaterze, upita, spocona, rozżalona, być może nawet zapłakana. Będzie spoglądać w okno, męcząc się, bijąc się z własnymi myślami, przewidywaniami. Kimkolwiek był twórca tego poglądu, faktycznie miał rację –„głupota nie boli”, niewiedza była błogosławieństwem. Haraka często żałowała… Cóż, najwyraźniej było jej to pisane.

-Dzięki. Prawdę mówiąc, mój kapitan chyba nawet mnie nie zna. On ma na głowie zbyt dużo „własnych spraw”. Poza tym... nasza kompania jest chyba najliczniejsza z całego Gotei. Ciężko wtedy wymagać prywatnych pogaduszek z kapitanem, zwłaszcza TAKIM kapitanem. Prawdę mówiąc, nawet nie zależy mi na tym tak bardzo. Jestem typem indywidualisty… nie zależy mi na opinii innych.
Soyer spoglądał na dwa poruszające się harmonijnie pośladki przed sobą. Jędrne, odpowiedniej wielkości i kształtu.

-Miodzio… – powiedział pod nosem.
-Miodzio? – zapytała Haraka, ledwo odwracając głowę do tyłu, widząc Soyera kątem oka.

-Chodziło mi o to Twoje obiecane picie sake. Cieszę się na myśl o tym, to chyba nie
aż takie dziwne. Chyba każdy z nas chce odreagować, prawda?
– Blowloom podniósł obie ręce do góry w geście poddania.
-Soyer, straciliśmy jedną z nas, podczas gdy jej siostra jest tutaj i idzie nie tak daleko za tobą. – powiedziała szeptem kobieta w kierunku sylwetki za sobą.

-Nie sądzę, aby był to odpowiedni czas do świętowania. – Bezproblemowość Shinigami zdziwiła nieco Harakę. Czy może to ona robiła się z latami coraz bardziej czuła…

-Tym bardziej powinniśmy wypić. Za jej zdrowie, za jej duszę. Shinigami to wojownicy, to łowcy. Śmierć jest dla nas chlebem powszednim. Alkohol… pozwala zapomnieć, nie sądzisz?
Soyer spojrzał wyczekująca na kark kobiety przed sobą. Miał nadzieję, że nie stracił okazji. Głupia kurwa, musiała się dać zabić, może teraz wszystko zepsuć…

-Porozmawiamy o tym po powrocie – wyszeptała ponownie Haraka, z powrotem opuszczając wzrok. Alkohol faktycznie pozwalał zapomnieć o problemach, o męczących ją sprawach. Było to jednak chwilowe odgonienie się od przeciwności, nie ich pokonanie. Wiedziała, że to nie ma sensu, to jeszcze bardziej ją pogrążało, zawsze. Niemniej nigdy nie potrafiła sobie odmówić, nie w takich sytuacjach.
Oczom grupy ukazała się kolejna drewniana Brama. Gdy podeszli bliżej, otwarła się topornie, pozwalając pierwszym kroplom deszczu spaść na wciąż przemoczone ubrania. Tutaj również padało. Uliczki były niemal zalane, deszczówka w wielu przypadkach sięgała nawet po kostki. Wszystko stwarzało wrażenie, jak gdyby cała Społeczność Dusz miała zostać zalana przez niekończący się deszcz.

-No to pięknie… –syknęła Haraka, wychodząc z Bramy w ciasny kąt pomiędzy dwoma niskimi, drewnianymi budynkami.
-Mam nadzieję, że nie muszę przypominać o tajności tej misji. Żadnych opowiastek, przechwałek i ploteczek. Nigdzie nie byliście, nic nie robiliście. Nie macie pojęcia dosłownie o niczym. Wyrażam się jasno?
Abi spojrzała srogo na każdego z Shinigami. Byli najprawdopodobniej tak samo zmarznięci, głodni i spragnieni jak ona. Dodatkowo Lina potrzebowała pomocy. Haraka z troską spojrzała na dziewczynę przewieszoną przez ramię postawnego mężczyzny. Przecież to było jeszcze dziecko… Echhh… Kobieta przystawiła koniec swojego paznokcia do ucha, po czym powiedziała:

-Dajcie tutaj dwóch z medycznego i jakieś nosze. Tak, w umówione miejsce. Koordynaty te same, podróż przebiegła bez problemów. Tak, tak. Wiem, wiem, niebawem się tym zajmę. Teraz muszę odpocząć. Nie, nie potrzebuję niczego, dziękuję. Sprowadźcie tylko tych medyków. Byle szybko! Kiedy się już spotkamy mam Ci coś bardzo ciekawego do powiedzenia…
Abi rozłączyła się, po czym odruchowo uciekła przed rzęsistym deszczem pod zadaszenie jednego z budynków, obok którego się pojawili.

-Nigdy nie byłam dobra w żegnaniu się. Cóż, powinniście dostać medale i honory, niestety, misja jest całkowicie tajna… tylko nieliczni będą wiedzieli o waszych zasługach. Póki nie uda nam się dobrze rozdysponować danych, macie trzymać języki za zębami. Potem… potem dostaniecie swoje zasługi.
Kobieta odetchnęła, po czym złapała się za głowę, jak gdyby w wypadku nagłego napadu ostrego bólu głowy. Z dala dało się usłyszeć rozchlapywanie błoto. Shinigami z oddziału medycznego już byli na miejscu, bez słowa lokując nieprzytomną Linę na noszach. Spojrzeli tylko w oczy pozostałym, niepewni, jak mają zareagować, z kropelkami potu na skroniach. Po chwili oddalili się bez słowa, jednak w wyraźnym pośpiechu.

-Nie martwcie się, oni również będą trzymali gęby zamknięte. Nader często już współpracowaliśmy z nimi, podchodzą do tego naprawdę profesjonalnie, nigdy nie zadają dodatkowych pytań. Medyczni to naprawdę świetni pomocnicy, Unohana niesamowicie ich wyszkoliła.
Haraka spoglądała z uśmiechem na twarzy na znikających Shinigami, z Liną na noszach pomiędzy nimi. Po chwili jej mina z powrotem zamieniła się jednak w nieobecną maskę. Bolesny powrót do rzeczywistości. Wszyscy poczuli dziwne buczenie, Haraka złapała się odruchowo za koniuszek swojego ucha.

-Mhm, mhm. Jasne, dzięki. W końcu jakiś normalny termin. Mhm, pogadamy na miejscu. Dziękuję.
Abi spojrzała na zebranych.
Jutro o wschodzie słońca macie się stawić na audiencji u Generała Komandora Yamamoto. Obecność jest obowiązkowa. Do tego czasu… macie całą noc przed sobą. Rannym radzę udać się do jednostki medycznej, wyglądacie tragicznie. Nie wiem jak wy, ale ja zmierzam do Rokungai. Naprawdę muszę się napić.. nie będę miała jednak nic przeciw waszemu towarzystwu. Co z wami? Jakieś pytania?
Kobieta spojrzała wyczekująco na grupę. Jaką ignorantką starała się być… czemu jednak nigdy nie wychodziło jej to do końca. Moralność to naprawdę pieprzona sprawa. Przynajmniej w końcu się napije. Już nie ważne z kim, gdzie i ile, byle tylko na chwilę się odprężyć, zrelaksować, zapomnieć, odpłynąć… Nie ma to jak priorytety…

-Możesz na mnie liczyć… odpowiedział Soyer znudzonym tonem. Gdzie będziesz? Muszę tyko odwiedzić medycznych i już jestem przy Tobie, w końcu nie mogę odmówić, kiedy stawiasz… – Soyer uśmiechnął się w kierunku Abi. Wyglądała tak apetycznie… nie ma to jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

-W największej spelunie Rokungai, łatwo rozpoznać. – Odparła z uśmiechem kobieta. - A co z resztą? Zdaje się, że do rana powinnam mieć na was oko, przynajmniej teoretycznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freak




Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:18, 28 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Przeszli na drugą stronę. Dosłownie, a nie w znaczeniu wszystkim dobrze znanym. Znaleźli się znowu w Społeczności Dusz. A tutaj pogoda była jeszcze gorsza. Z deszczu pod rynnę. Zdarza się. Takie przejście wprawiało w dziwny nastrój. Hageshii był teraz oazą spokoju. Zanim tu wrócili przysłuchiwał się rozmowie dowódcy i "Soyera". Był bliski wtrącenia własnych trzech groszy, na szczęście nie musiał się zbytnio powstrzymywać. To i tak nie leżało w jego naturze. Jednak powody miał teraz zgoła inne. Prawdą było, że nie był zbyt towarzyski, a jeszcze kiedyś, gdy w sumie nie mógł o tym decydować, to żadne "społeczeństwo" go nie chciało. Było mu wszystko jedno. I w momencie, gdy sytuacja się nieco odwróciła, gdy już znalazł sobie grupę, którą przynajmniej lubił - poznał pewną prawdę, którą właśnie obserwował. Co prawda nie przebywał w owej grupie długo, jednak to wystarczyło, by się przekonał co do prawdziwości stwierdzenia. Wyraz twarzy wyrażał głębsze skupienie, a jednak uśmiechnął się nieznacznie pod nosem. Miał teraz olbrzymią chęć posiekania żywcem idącego za Haraką "Soyera". Wiedział, do czego dążą tacy ludzie. Doskonale był świadom tego, jaka jest prawdziwa natura takich jednostek. Czytał jak w otwartej księdze, a mimo to nie zrobił nic. Po prostu szedł, nic nie mówiąc. Cały czas będąc spokojny. Zdecydowanie nie chodziło o oczywiste zainteresowanie dowódcą, już nie jako dowodzącym, a jako Haraką. To bardzo charakterystyczne podejście, z którym się już zetknął. Jednak było również możliwym, że się myli. Jeśli nawet... zapewne zajmą się tym silniejsi od niego. Zaprzestał marnowania czasu na niepotrzebne myśli, ukontentowany ostatnią konkluzją.
Stali przed wejściem.
Nie miał ochoty na picie alkoholu w towarzystwie nieznanych mu ludzi. W sumie to nikogo nie znał, a to tylko ułatwiało sprawę. Będąc samotny, doskonale wiedział ile i kiedy ma wypić. Podobała mu się ta odrobina swobody. W bardzo krótkim odstępie czasu został pozbawiony swojego "balastu", o którym przez drogę niemal zdążył zapomnieć. Obserwował każdy, najmniejszy nawet ruch rąk członków oddziału medycznego. Wyglądali na nieco zdenerwowanych, co go trochę dziwiło. Czyżby zostali poddani jakiejś presji, nie więcej niż kilka minut temu ? Kto ich tam wie. Nareszcie jednak misja dobiegała końca. I za nie tak długo miała rozpocząć się następna. Jikyuu cieszył się z takiego obrotu sytuacji. Przynajmniej na chwilę obecną. Nie planował niczego szczególnego, ponieważ nie był pewien przyszłych rozkazów. Postawienie jasno sytuacji ułatwiła mu jednak sprawę i to w dość dużym stopniu. Musi przedsięwziąć konkretne działania. I wszystko sobie dokładnie ułożył. Takie rozkazy znaczyły, że tą noc mogą spędzić na szeroko pojętym odpoczynku. Trudno jednak było w pełni odpoczywać w takim stanie. Najpierw, oczywiście, oddział medyczny. Westchnął. Gdyby nie musiał, to by tam po prostu nie szedł. Tamci wywołują coś w rodzaju zgorszenia. Dobre u nich było praktycznie tylko to, że spełniają swoją rolę. To też miało swoją wartość. Ostatnia decyzja na chwilę obecną... wypada coś powiedzieć na koniec misji. Zgodnie z rozkazami, oczywiście.
-Mnie tu nigdy nie było-powiedział, oddalając się od reszty. Mniejsza już, że jest trochę mokro. Zastanawiał się, czy staje się coraz bardziej rozmowny. W tej jednej misji powiedział chyba zdecydowanie za dużo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:41, 30 Mar 2008    Temat postu:

Rękawica. Serito wiedział, że z tym gównem jest coś nie tak. Wysłuchał spokojnie opowieści Abi. Miał do niej kilka pytań, ale uznał że na chwilę obecną po prostu nie wypada mu pytać. Praca wydziału badawczego nigdy nie przestawała go zadziwiać, jednak z godnie z zasadą "Od tych, co więdzą więcej, wymaga się również więcej" nie mieszał się w takie sprawy. O ile nie dotyczyły bezpośrednio jego własnej osoby oczywiście ... Nie zależało mu na rękawicy, wyznawał filozofię liczenia na siłę swoją lub towarzyszy, jednak jeśli będzie jakiś przeciek to nie wiedział czy będzie w stane spojrzeć w oczy Ukitake. Bądź co bądź przemilczenie kilku rzeczy było niebezpiecznie blisko na granicy z kłamstwem.

Przyszedł czas na odpoczynek. Soul Society dało drużynie jedną wolną noc. Nie miał ochoty spędzić jej jak każdej innej, czyli pijąc w towarzystwie kobiet z Karakury ani też w żadnym innym.

- Będe w swojej kwaterze, co najwyżej w jej pobliżu, spotkamy się jutro na rozmowie z Komandorem Generałem ...

Pierwsze swoje kroki skierował w stronę swojego mieszkanka. Nic się w nim nie zmieniło od czasu ostatniej wizyty, butelka z Malibu leżała na swoim miejscu kusząc swoją zawartością. Musiała jednak poczekać. Shinigami jako pierwsze zmienił ubranie i założył na siebie prosty szlafrok. Ruszył w kierunku ciepłych źródeł i zdejmując ubranie zanurzył się w tafli podgrzewanej wody. Relaksowanie się w ten sposób służyło zarówno ciału jak i duszy- pozwalało na zapomnienie o ostatnich frasunkach. Myśli, które układały się w dość nieprzyjemną układankę uleciały po jakimś czasie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Nie 23:49, 30 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Czw 21:15, 03 Kwi 2008    Temat postu:

SHIDEHARU

Była jednak jedna okoliczność łagodząca cały klimat. Właściwie to fakt, że praktycznie
cały zespół był pokrwawiony, posiniaczony i w ogóle w niezbyt ciekawym stanie. Shideharu zaś... On był po prostu zmęczony ciągłym rzucaniem zaklęć, ot co po prostu szybciej go kopnie, przez co atmosfera z pewnością się nieco rozluźni. Może ten cały Soyer z wyrazem twarzy egipskiej mumii po obejrzeniu wyjątkowo słabego horroru klasy B dawał radę na polu bitwy, jednak to ON był tutaj podrywaczem, najbardziej wygadanym i z najbarwniejszym charakterem... innymi słowy to ON był tutaj jebaką numer jeden! Korzystając, że Hageshii idzie gdzieś... gdzieś w sobie tylko znanym kierunku, Soyer idzie się opatrzyć, z resztą reszta ponownie. Ha! Gdy wilka nie ma owce harcują! Nie... to nie było tak, myszy! Racja myszy! Cholerne stworzenia, białowłosy spotkał już kilka przedstawicieli tego cholerstwa w tanich sklepach. Tymczasem jednak...

-No, panowie to dołączcie do Nas w "najgorszej spelunie w Rukongai"... mam nadzieję, że jak na porządnych shinigami przystało każdy z Was wie, gdzie to jest racja?-

Shideharu był z siebie... chłopak miał ochotę aż popłakać się z radości! Wychujać w tak przepiękny sposób grupkę fraj... erm towarzyszy! To przecież taki koleżeński kawał...
Razem z Abi przeszli kawałek, Shideharu objął ją lekko w pasie, przyciągając ją lekko ku sobie tak, by stworzyć pozory solidnego rusztowania, na które Jego przełożona mogła ułożyć swoje zmartwienia... wraz ze sobą z resztą.

-Abi-chan, może... sądząc po twoim humorze, znam lepsze miejsce do picia alkoholu, o ile jest w nim nie tyle przytulniej, to alkohol jest dużo lepszej jakości, wprowadzając umysł i ciało w stan przyjemnego upojenia, jednak nie przysparzając na następny dzień kaca wielkiego niczym ego kapitana Mayuriego...-

Haraka spojrzała na Shideharu niemal tym samym wzrokiem, jakim matka patrzała na dziecko, które zrobiło coś głupiego, ale na swój sposób słodkiego i nie trzeba było go za to karać. Mimo wszystko nie wzięła jego ręki ze swojego ciała.

-Już po misji, nie musisz mnie eskortować aż tak skrupulatnie, Shinigami. Wydaje mi się, że byłabym w stanie dojść do celu sama, bez twojej pomocy. Odpowiedziała, patrząc na o wiele młodszego od siebie mężczyzny. W jej oczach pojawił się błysk.

-A gdzie konkretnie chciałbyś się udać? Tylko jak potem odnajdzie nas reszta? Nie powinniśmy im tak po prostu uciekać, nie sądzisz? . Abi przenikała spojrzeniem swojego towarzysza. Czyżby od samego początku poznała jego zamiary?

Fuck. Przejrzała go! Dobra jest, ale trzeba to teraz tak rozegrać, żeby tego nie spieprzyć definitywnie. Myśl, myśl! Cóż, coś się wymyśli, białowłosy miał tylko nadzieję, że nikt się nie wtrąci do rozmowy. Poprawił rękę na biodrze Abi, tak by dać jej do zrozumienia, że nie ma zamiaru jej zdjąć tak szybko.

-Ależ oczywiście, nie wątpię w to, jednak normy moralne i zasady dobrego wychowania nakazują wesprzeć kobietę, szczególnie kobietę zmęczoną, czyż nie? Udać, gdzie hm...? Myślałem o swoim własnym mieszkaniu, w któego piwniczce znajduje się dość pokaźny zbiór alkoholu maści przeróżnej, od piwa, przez różne wina i wódki, sake, a i nawet trochę whisky się znajdzie. Reszta... eee... większość z nich i tak idzie odpocząć nie? A Soyer nie powinien się przemęczać, więc pewnie i tak go z medycznego nie wypuszczą na tyle długo byśmy mogli się upić... erm napić. A jak coś, to zapewne znajdą nas po naszej energi duchowej, czyż nie?-
Odpowiedział Shideharu z śnieżnobiałym uśmiechem na ustach, zupełnie jakby tłumaczył coś nader prostego koleżance z ławki.

Haraka spojrzała na niego jeszcze bardziej przenikliwie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, był jednak bardziej wyzywający niż miły.

-Do Twojego domu, mówisz? – Abi zmierzyła towarzysza od stup do głowy, oceniając jego stan majątkowy.
-Sama nie wiem. Kilka razy skorzystałam już z podobnej propozycji, lądując w barakach z dzikusami. Gdybyś miał własną chatkę… ale zdaje się, że jesteś szeregowcem stacjonującym razem z innymi w tych mało prywatnych kwaterach, czy może jednak nie mam racji? Na twarzy Abi malował się chytry uśmiech, ukazując białe ząbki i kawałek różowego języka.

Właśnie go zatkała, prawie, no dobra, nie zatkała go wcale. Białowłosy już miał gotową odpowiedź, spodziewając się podobnego obrotu spraw.

-Teoretycznie tak, praktycznie zaś. Po zdradzie kapitana Aizena wykorzystałem nieco zamieszanie, żeby z dziewięciu lokatorów sześciu się wyprowadziło do innego baraku, a zostało w nim tak naprawdę trzech. To po pierwsze, przy czym ta trójka za dobrą flaszkę jest w stanie samotnie ruszyć na poszukiwania naszego zdrajcy, a poza tym piwniczka... do piwniczki klucz mam tylko ja, więc nie będziemy niepokojeni nieproszonymi gośćmi.-
Rzekł dalej, Jego twarzy nie opuszczał uśmiech. Miał nadzieję, że to przekona Abi do pójścia z Nim. Chciał tylko zobaczyć minę Soyera, jak się o tym dowie. Dla takich chwil warto by było ukr... erm pożyczyć sobie aparat fotograficzny i dać komuś, żeby zrobił mu zdjęcie.

Błysk ponownie pojawił się w oczach kobiety. Ponownie spojrzała na mężczyznę, jak gdyby oceniając jego… wartość? Pani naukowiec o długich nogach odetchnęła głęboko, po czym spojrzała na zachmurzone niebo, jak gdyby zastanawiając się nad całą tą sytuacją.

-Sama nie wiem. Nie jesteś tak do końca w moim typie… Kobieta uważnie obserwowała Shinigami, jego reakcję na to zdanie.
…-ale nie mam przy sobie zbyt wielu błyskotek, które mogłyby zadowolić tamte sprośne świnie w Rokungai w zamian za kilka butelek. Ty natomiast masz cały drużynowy zapas… To jest naprawdę kuszące…
Abi zaczęła rysować w błotnistej ziemi jakiś dziwny symbol swoim czarnym butem na małym obcasie. Bez wątpienia był to wyrób zdobyty w ziemskim świecie.

-Niech Ci będzie. Ale musisz wiedzieć… posuniesz się o jeden krok dalej niż teraz, a moja Rejivaaka zgwałci Cie potworniej, niż te skurwysyny w Rokungai robią to w myślach, patrząc na mnie i moje koleżanki. Umowa stoi?

Nie był do końca w Jej typie? Shideharu zastanawiał się, czy chodziło jej o wygląd, charakter czy sposób bycia. Jednak nie dał się zbić z tropu. Co najwyżej rozbawił go fakt, że Abi czyta z Niego jak z otwartej książki.

-Hm być może, jednak mało o mnie wiesz prawda? Porozmawiamy o Twoim typie, kiedy już lepiej się poznamy dobrze? Zgwałci...? Zdefiniuj, zgwałci jeśli możesz.-
Zdawał się być lekko zbity z tropu (w końcu) tym, że zanpaktou Abi miał go... zgwałcić?

-Nie chodzi mi o nic więcej, niżeli o to, że jeżeli posuniesz się krok dalej swoich męskich podchodach, zrobię z Tobą to samo, co zrobiłam z tamtym Menosem w Karakura. Chyba nie chcesz, żeby tamta materia wdała się do Twojego ciała poprzez… no wiesz. Abi najwyraźniej nieźle się bawiła, chwytając dłonią za uchwyt, na którym znajdował się jej Zanpaktou. Wyraźnie starała się ukryć uśmiech satysfakcji, jednak nie wychodziło jej to nad wyraz dobrze.

-Prowadź, żigolo.
Przez gęste, ciemne chmury chwilowo przebił się śnieżnobiały blask księżyca.
---------------------------------------------------------------------------------------------
DONT WRITE


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GameMaster dnia Czw 21:17, 03 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin