Forum BleachFiction Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

SKAZA NA NIEBIE - PROLOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Nie 1:51, 02 Mar 2008    Temat postu:

-O przywódcę nie musicie się martwić…
Usłyszeliście głos z pomieszczenia, w którym się znajdowaliście, lecz ku waszemu zdziwieniu nie było tutaj nikogo poza wami. Nagle jednak kawałki ściany zaczęły jak gdyby… odpadać? Wydłużać się? Rozciągać? Wasze zmysły w końcu pojęły. Od ściany oderwała się jakaś humanoidalna postać, jak gdyby wcześniej była wyłącznie kawałkiem nieożywionej materii. Była przy tym dokładnie tego samego koloru. Po chwili barwa zaczęła się jednak zmieniać, kształty nabierały ostrości.

Chwilę potem stanęła przed wami kobieta średniego wzrostu. Choć wyglądała na około 40 ziemskich lat, jak na swój wiek wyglądała bardzo, ale to bardzo seksownie. Ubrana była w strój podobny do uniformu Nemu Kurotsuchi. Jej falowane włosy były bardzo długie, w dodatku płomienno czerwone, zupełnie jak jej oczy. Usta miała pełne i krwistoczerwone, lekko rozchylone w kuszący sposób, pokazując przy tym piękne białe ząbki oraz kawałek różowego języka. Jej smukła szyja kończyła się na stosunkowo dobrze widocznym dekolcie. Piersi miała małe, choć to tylko dodawało jej w pewien sposób uroku. Była szczupła, wysportowana, miała nieco ciemną cerę oraz zgrabne nogi. Stojąc w nieco rubasznej pozycji zaczęła stukać wskazującym palcem w swój podbródek, jak gdyby oceniając walory każdego z zebranych.
-Poruczniku, mogę? - Zapytała, spoglądając w stronę siwowłosego mężczyzny, którego spojrzenie było aktualnie utkwione w Shigekazu.
-Tak, oczywiście. Teraz twoja broszka – Odpowiedział jej Chōjirō, robiąc głęboki oddech i ponownie zasiadając za drewnianym, prostym biurkiem.
Kobieta przeszła dystyngowanym krokiem na środek sali. Nie trzeba mieć sokolego wzroku, żeby zauważyć, że ta Shinigami była osobą o mocnym charakterze, która dobrze wiedziała czego chce.
-Nazywam się Haraka Abi, nalezę do dwunastego oddziału i jestem jednym z czołowych badaczy pustych. Wszystkich pustych. Sprawa arranacarów nie jest mi obca, zdarzyło mi się już kroić ich na jednym z moich stołów.
Na te słowa przerwała na chwilę, zapewne wspominając tamte wspaniałe chwile.
-Najprawdopodobniej zna mnie tutaj tylko Lina. Ta misja to w głównej mierze moje zadanie. Faktem, jest, że zostaniecie podzieleni na dwie grupy. Pierwsza z nich będzie miała za zadanie osłaniać mnie podczas pomiarów. Nie jest to raczej nic trudnego, zwłaszcza, że obecnie Karakura jest miejscem bardzo spokojnym.
Gdy Abi na chwilę przerwała, dało się usłyszeć szeptanie porucznika oraz posłańca.
-Druga grupa będzie miała równie podobny orzech do zgryzienia. W wasze ręce zostanie oddana specjalna antena, dzięki której będę mogła dokonać wszelkich pomiarów. Dostaniecie również prowizoryczny detektor, który będzie wskazywał miejsce, gdzie daną antenę macie wbić w ziemię. Macie ją tam trzymać aż do czasu, kiedy po was nie wrócimy, skończywszy pomiary przy skazie na niebie, jaką pozostawiły po sobie napastnicy.

-Wybaczcie. Muszę coś załatwić. Abi, przekazuje ci pełne dowodzenie. Chōjirō powiedział na głos, po czym wyszedł wraz z posłańcem z pomieszczenia. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego.
-Cóż… pamiętajcie, dwie grupy. Mi towarzyszyć będą ty, ty i … a niech stracę, ty. Powiedziała wskazując na Hageshiiego, Soyera oraz Shigekazu.
-Drugą grupą będzie dowodzić Lina…
W tym momencie kobieta mrugnęła do swojej koleżanki z oddziału.
- A ten silny od Ukitake będzie nosił antenę. Sprzęt najprawdopodobniej czeka już na zewnątrz. Zaraz was z nim zapoznam…
Powiedziała, maszerując w stronę drzwi wejściowych. Nagle odwróciła się jednak, spoglądając na Shinigami z butelką w ręce.
-Nie sądzę, aby sfermentowany, niedestylowany jęczmień był dobrym pomysłem podczas wykonywania służby.
Powiedziała w stronę Shigekazu. Nie brzmiało to jednak jako upomnienie czy groźba. Raczej jako… rodzaj flirtu. Kobieta ponownie ruszyła wystudiowanym krokiem do drzwi, nie oszczędzając przy tym ruchów biodrami. Gdy chwyciła za klamkę coś nagle drgnęło, każdy poczuł przypływ ogromnego reiatsu. Gdy drzwi się otwarły, w progu stała już ogromna osoba. Nie było chyba Shinigami, który nie znałby Zarakiego Kepnachiego.
-Ja do swoich chłopców Powiedział do Abi, patrząc się radośnie na jej dekolt. Nie przeszkodziło mu to jednak w trzymaniu swojego poszczerbionego Zanpaktou, który, według prawa, nie powinien być odbezpieczony w rekach kapitana. Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, żadnej też nie dostał. Po prostu wszedł do pomieszczenia, spoglądając na każdego z zebranych.
-No… widzę, że zebrała się tutaj ładna gromadka.
Powiedział, wpatrując się w Shinigami z butelką piwa. Po chwili jego wzrok przeniósł się jednak po kolei na Soyera, Hageshiiego i Jina. Z każdą chwilą jego twarz nabierała coraz szerszego, groteskowego uśmiechu, pełnego ostrych jak kły zębów.
- Nie wiem dlaczego Yachiru wybrała właśnie was. Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. Pamiętajcie jednak…
W tym momencie uniósł w powietrze swojego Zanpaktou, spoglądając w jego wyszczerbione ostrze.
- Wy zajebiecie sprawę, ja zajebię was.
Mówiąc to uśmiechnął się życzliwie do każdego ze swoich podkomendnych.
-Jedenastka to najsilniejszy oddział. Pamiętajcie o tym. Nie chcę się za was wstydzić… kimkolwiek jesteście. Do zobaczenia, chłopaki!
Gdy Zaraki zaczął wychodzić, w progu pomieszczenia pojawiła się słodka, mała dziewczynka z różowymi włosami i przepaską porucznika na ramieniu. Pomachała każdemu na do widzenia ze zniewalająco słodką miną. Chwilę potem obaj zniknęli w grubych strugach deszczu. W tym momencie znikło również przytłaczające reiatsu. Abi stała już nad sprzętem, podając Soyerowi ogromną antenę, przypominającą raczej piorunochron. Ważyła około 30 kilogramów. Linie podała detektor, po czym odwróciła się do grupy.
-Uf… jakieś pytania? Te, ty z anteną! No nie ruszaj się tak! Nie masz chyba tych mięśni tylko na pokaz, prawda?.
Deszcz, choć to zdawało się niemożliwe, nasilił się jednak jeszcze bardziej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GameMaster dnia Nie 12:28, 02 Mar 2008, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
famir




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 2:24, 02 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Trzeba było przyznać... pani lider była gorącym towarem, mimo wieku, który właściwie odgrywał najmniejszą rolę. Dla shinigami czas płynie inaczej niż dla ryoka czego przykładem mógł być Jin, który miał już... sporo lat na karku.... przynajmniej jak na początkującego boga... a raczej bożka śmierci. Wysłuchał co Abi-sama miała do powiedzenia i w sumie wszystko zdawało się jasne, proste i bezproblemowe. Tak jak przypuszczał - powstały dwie grupy. Zadowolony z - jak zwykle - trafnego rozumowania swojego umysłu miał chyba coś powiedzieć, ale nie zdąrzył...

Drzwi otworzyły się bowiem ukazując dobrze znaną postać... był wdzięczny losowi, że kapitan nie kojarzył go... powody były różne, ale tak było jednak lepiej a stwierdzenie "spierdolicie to ja spierdole was" jakoś utwierdzała go w tym przekonaniu. Jednak przyjście Kenpachiego miało jeden plus - potwierdziło jego teorie odnośnie "sposobu" przydzielenia ludzi z XI Dywizji do tej misji - uśmiechnął się znowu sam do siebie zadowolony z faktu, że kolejna wysnuta przez niego teoria okazała się prawdziwa.

Wyszli na zewnątrz zapoznać się ze sprzętem i przyszedł jakże oczekiwany czas na zadawanie pytań. Wykrztusił z siebie lekko udawany kaszel sygnalizujący, że zabiera głos po czym znowu z typową dla siebie monotonią zaczął mówić pytającym tonem.
-Jakie są zalecenia jakby wystąpiły pewne... hm... przeciwności uniemożliwiające utrzymanie pozycji grupie nr dwa np. w przypadku jakby ni stą ni zowąd pojawił się Arrancar? Wiem, że prawdopodobieństwo jest małe, ale jednak zawsze jest a wątpie byśmy dali radę utrzymać pozycje w przypadku takiego ataku... bądź co bądź trzeba myśleć realnie. Drugie pytanie... Ile czasu może obejmować wykonywanie pomiarów? To dość istotna sprawa, mając na uwadze, że życie ma to do siebie, że często rzeczy nie idą po naszej myśli. Trzecie i ostatnie pytanie z mojej strony... kiedy wyruszamy na misje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 2:45, 02 Mar 2008    Temat postu:

~" Haraki Abi ... Ech, pomyśleć, że przyszło mi chronić piękną kobietę ... Poszczęściło Ci się Serito ,oj poszczęściło. Nie schrzań tylko tego ... "
Serito zastanawiał się ile było prawdy, w słowach Abi gdy mówiła, że wszystko jak narazie ucichło. Przypomniały mu się wtedy brudne ulice slumsów ... ~" Nie. Zdecydowanie, śwat nie jest kolorowy a pozorowanie, że jest inaczej nic nie zmienia. Nawet, jeśli teraz Karakura jest spokojna, to to musi być jedynie cisza przed burzą .. .~ " Kogo chcesz oszukać, Abi-san ... Trafimy w sam środek piekła, a mydlenie oczu by nas uspokoić nie jest dobrym pomysłem ... to tak jakbyś w nas nie wierzyła ..."

Serito nie był typem osoby, która mówiła rzeczy niepotrzebne, jeśli oczywiscie nie zajmował się flirtem.Zachował swoje przemyślenia dla siebie, poprawiając od niechcenia swoje wakizashi. Po co martwić resztę ? Nie ma prawa odbierać im dobrze przespanych nocy, zwłaszcza, że dowódca chciał inaczej ... ~ "Dobra. Będzie, co ma być .Po co martwić się śmiercią, jeśli zginę to napewno nie jak tchórzliwy pies , ale z moim Zanpaktu" Uśmiechnął się smutno, i podszedł bliżej Abi.

- Dobrze dobrałaś drużynę, Haraka-chan - rzucił krótko Serito, mierząc zwierzchniczkę łobuzerskim uśmiechem - W moim towarzystwie, możesz czuć się równie bezpiecznie, jak w swojej pracowni ...
Serito jęknął w duchu. Antena naprawdę mu ciążyła, ale za nic nie dał okazać po sobie słabości.Wiedział, że spoczywa na nim teraz podwójna odpowiedzialność - ochrona dowódczyni oraz tej glupiej anteny. Pocieszał się myślą, że wyrobi sobie przynajmniej mięśnie ...
Następnie odwrócił się w stronę Jina, pytającego o szczegóły misji. Chłopak dosłownie jakby czytał mu w myślach, dokładnie o to miał się zapytać ... Noo... Może też, czy nie poszłaby z nim na drinka w Karakurze - zna tam przecież większość barów ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Nie 3:11, 02 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freak




Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 2:59, 02 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

W tym dniu nie dało się zauważyć dwóch bardzo ważnych wejść. Pierwszym, było niespodziewane "wejście" kobiety. W średnim wieku, choć... bardzo atrakcyjnej. Hageshii sam się zdziwił jej wyglądem. Niektóre rzeczy były po prostu nie do pomyślenia, pewne stereotypy jeszcze nie wygasły. Jednak to co zobaczył... mimo wszystko to mu się podobało. Ciężko było powiedzieć, że nie. Jak tylko przedstawiła się wszystkim, Jikyuu podniósł jednym energicznym wyrazem twarzy brwi do góry. Tym wyrazem był uśmiech. Gdyby obserwować to w zwolnionym tempie, odniosłoby się wrażenie, iż najpierw był uśmiech, potem dopiero jakby zdziwienie, a na końcu wszystko opadło, a jego twarz na powrót była poważna. Pomysł z dwoma grupami po cztery osoby wydawał mu się być o wiele lepszy niż większe rozdrobnienie, ale dopiero wtedy, gdy poznał plan działania. Wyjście ze strategią przed poznaniem metody było ściśle mówiąc nierozważne, toteż cieszyło go wreszcie zaznajomienie ze szczegółami akcji.

Drugie, może nawet ważniejsze wejście... osoba, której się nie spodziewał. Nie miał teorii na temat tego, jak on może wybierać ludzi. Okazało się, że kapitan raczej nie podejmował decyzji sam... miał małego pomocnika. Ot... w pewnym momencie Hageshii pomyślał, że został wybrany całkowicie przez pomyłkę i będzie mógł wrócić do treningu... co jednak wydało się być mało satysfakcjonujące, ale również miało swoje zalety.
Nie dało się ukryć, że po tej krótkiej przemowie... poczuł jeszcze większą determinację. Niemal jak nigdy. Kapitan wyraźnie znał się na rzeczy. Widział kilku jemu podobnych, jednak wrażenie, jakie robił... żaden z dotychczasowych, znanych osób przez Hageshiiego nie wywierało takiej presji. Budził szacunek samą obecnością, a jedną groźbą pobudził i tak płonącą determinację młodego Shinigami. Wiedział już, co może cenić jego dowódca.
Szkoda było słów. Rozkazy należało wykonywać bez wahania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Nie 3:33, 02 Mar 2008    Temat postu:

Abi spojrzała w kierunku Jina z kuszącym uśmiechem.
-Skoro sam mówisz, że procentowa szansa na pojawienie się Arrancara jest bardzo mała, po co w takim razie zajmować sobie głowę takimi rzeczami?
Zdecydowanie nie była to zadowalająca odpowiedź, niemniej drwiąca, zadziorna mina pani naukowiec mówiła o wiele, wiele więcej niż słowa.
-Skoro nie bylibyście w stanie wytrzymać presji w związku z napotkaniem takiej jednostki… po prostu nie rzucajcie się w oczy, panowie. Natomiast niestety nie jestem w stanie podać ci dokładnego czasu potrzebnego na dokonanie przeze mnie pomiarów. Wszystko jest zależne od odległości celu w głąb wnęki w przestrzeni, jaką zostawił.
Abi wyprostowała się, spoglądając na Linę. Bez cienia wątpliwości młoda studentka będzie umiała obsługiwać się detektorem.
-Kiedy wyruszamy?
Mówiąc to wyjęła zza swojego pasa małe tanto, którym „uderzyła” głownią w przestrzeń za sobą. Wszystko bez zbędnego obrotu. Dokładnie za nią pojawiła się duża, rozsuwana brama, stylem przypominająca pagodę.
-Cóż kochany, zawsze trzeba mieć jakieś awaryjne środki transportu w rękawie.
Haraka powiedziała w stronę Jina, po czym zaczęła powoli iść w kierunku bramy, mówiąc jednocześnie do pozostałych:
-Pamiętajcie, Lina prowadzi drużynę z anteną do wyznaczonego miejsca. Pozostajecie tam do czasu, aż po was wrócimy. Tylko błagam, nie trzęście tym przekaźnikiem. To może spowodować duże zakłócenia.
Na spostrzeżenie Serito o doborze drużyny Abi obdarzyła go szczerym uśmiechem.
-Druga grupa ma być na tyle blisko mnie, aby w razie potrzeby zasłonić mnie waszymi ciałami, ale na tyle daleko, abym nie czuła waszego potu. Oczywiście, gdybyście mogli go wydzielać. A teraz wszyscy do bramy. Tylko uważaj z tą anteną! Nie mamy takiej drugiej, możesz teraz się tutaj czuć najważniejszy!
Powiedziała kobieta z rozbawieniem. Najwyraźniej dopisywał jej świetny humor.
-Natomiast po udanej misji panów zapraszam na odrobinę Sake.
Słowa były jednym, cała reszta drugim. Kobiety bez zbędnego wysiłku były w stanie dostrzec kokieterię najstarszej z nich.
Brama zaczęła się zamykać, pozostawiając w tyle deszczowy, zabłocony świat Społeczności Dusz. Świat Shinigami stawał się coraz węższy, aby po chwili przedstawiać już tylko cieniutkie pasmo zabłoconej uliczki, w której jeszcze przed chwilą się znajdowali. Na tyle jednak szerokie, aby każdy z dwóch drużyn był w stanie dostrzec przemokniętych, brudnych kapitana Ukitake oraz porucznika Chōjirō, którzy nagle pojawili się w malutkim zasięgu widzenia, biegnąc z rozpaczą w oczach w ich stronę. Zaczęli machać rękoma, zaczęli krzyczeć. Brama się zamknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sierak




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: D.G.

PostWysłany: Nie 9:39, 02 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

I przywódca się znalazł, i to jaki, a raczej jaka! Była niezła, a nie chodzi tutaj o wygląd. Cały czas czekała... w ścianie? Jeden pies, w czym, ale chodzi o efekt, że teraz wiedziała czego można się po nich spodziewać. Shigekazu zastanawiał się tylko, czy to wszystko u niej to po prostu hojna natura, czy raczej te walory, jak i reszta pochodzą z laboratorium oddziału dwunastego.
Wąsacz niestety nie poczęstował się piwkiem, co nieco zmartwiło białowłosego. Nie cierpiał zwietrzonego piwa, a pijąc w dotychczasowym tempie, to drugie na pewno zwietrzeje.
W czasie, gdy pani dowódczyni opowiadała o szczegółach misji Shigekazu, raczej mało konspiracyjnie przechylił butelkę i wyzerował złoty płyn. No, teraz mógł spokojnie zająć się drugą butelką, bez obawy że tamta następna zwietrzeje.
Nie wiadomo, czy to przez urok osobisty białowłosego, czy też przez zajebiście męską postawę, kiedy zerował browar został wybrany do ochrony fajnej pani dowódczyni. Nawet zagadanie owej fajnej pani do Niego, o zbędności złocistego napoju na misji nie zrobił na Nim wrażenia, że Abi-sama tak naprawdę uważa. Bądź co bądź jednak, zostały mu tylko trzy butelki...

-Spokojnie, miła pani dowódczyni, nie wiadomo czemu, ale piwo w przeciwieństwie do innego alkoholu wbrew ogólnemu przekonaniu, że "kopie"... no po prostu mój metabolizm na co do tego inne zdanie.-

Zagadał z uśmiechem. Uśmiech był niewinny, przypominał po części dziecko, które coś przeskrobało. Nagle coś się stało. Shigekazu niemal nie zwrócił dopiero co połkniętego piwa, gdy gigantyczne reiatsu przytłoczyło Jego skołatany organizm. Któż mógł by to być? Zaraki Kenpachi! Kurwa, że też On nie miał kogoś na tyle kompetentnego za kapitana, a nie tę cholerną histeryczkę. Jedyne co mu się teraz marzyło, to w najbliższym czasie rozwinąć się do takiego stopnia, by przewyższyć ją i zająć jej miejsce.

~Chłopców z jedenastego odwiedza kapitan, Ukitake pewnie choruje jak zwykle, a Shunsui leży teraz gdzieś pewnie, za kilka godzin się obudzi z cholernym bólem głowy... a ta histeryczka pewnie ryczy do kapliczki z kapitanem Aizenem... nosz kurwa ruszyłaby chociaż dupę, w końcu wychodzę na misje o skali trudności takiej, jakiej ona zapewne w najbliższym czasie nie uświadczy, chyba że...~

Chyba, że ucieczka z psychiatryka pełnego shinigami ma w sobie coś z niebezpiecznej misji.

-W moim towarzystwie, możesz czuć się równie bezpiecznie, jak w swojej pracowni...-

Holy Cow! Ale słaby tekst, białowłosy wolną ręką klepnął się w czoło, wywracając oczy ku górze. "Królu", widzisz, a nie grzmisz? Shigekazu postanowił dorzucić swoje trzy grosze.

-Wiesz, zważywszy na to, że u naszej fajnej pani dowódczyni w pracowni w każdej chwili może coś pierdo... eeeksplodować, no i nie pomijając jakże rozrywkowego i skorego do rozszarpywania charakterku kapitana Mayuriego... to lepiej sobie daruj takie słabe próby podrywu.-

"Postawiłem sobie pomnik, twardszy niż ze spiżu..."
I to by właśnie kurwa Shigekazu zrobił, gdyby miał spiż oczywiście! Nie ma to jak zbesztanie czyjejś głupoty. Ze szczęścia aż pociągnął kolejny łyk z do połowy pustej butelki. Białowłosy naprawdę żałował, że nie ma tego cholernego spiżu. W ogóle ekstra, z kim On miał pracować? Chociaż ten koleś z wielkim mieczem wyglądał na kompetentnego.
Przynajmniej nie spodziewał się, że ruszą natychmiast. Ej, ej, ej, ej! Ej kurwa nie no! On chciał zabrać ze sobą na misje torbę-lodówkę z piwem nooo! Z drugiej strony perspektywa pójście na odrobinę sake z panią fajną dowódczynią było kuszące. Ale nie w takiej dużej ekipie, hm może na ziemi znajdzie się jakieś gigai o wyglądzie pięknej kobiety, które wepchnie reszcie, podczas gdy samemu uda się na podryw... eee sake.

Wszedł w bramę. No oczywiście kuźwa, nie ma za łatwo. Już na wjeździe ujrzeli biegnących do nich shinigami, drących się w niebogłosy, a brama była już zamknięta.

-I się, cholera zaczyna. W ładne gówno się wpakowaliśmy, dobrze chociaż, że dowództwo mamy fajne...-

Powiedział bardziej do swojego zanpaktou, niż do reszty. Ciekawe co też się zaraz stanie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:22, 02 Mar 2008
PRZENIESIONY
Nie 12:23, 02 Mar 2008    Temat postu:

Serito Kaishi

Shinigami niosący antenę spojrzał ze zdziwieniem, połączonym z niesmakiem na Shigekazu. Picie na służbie, jeszcze mógł znieść - samemu pił, choć co prawda nie na służbie ,ale... ale nie mógł słuchać słow krytyki, zwłaszcza bezzasadnej ...~"Rany, czy on musi się zawsze wpieprzać, jak próbuję umilić sobie umilić troszkę misję ? Mam nadzieję, że brak podstaw w nawiązywaniu kontaktów z innymi nie idzie w parze z jego umiejętnościami bojowymi ..." Serito opanował się się jednak
- Czy to wszystko, na co cie stać pijako-kun ? - spytał - Alkohol chyba musiał ci już rozpuścić resztki mózgu, a "miła pani dowódczy" ceni sobie, jak mniemam inteligentne towarzystwo ...
- Zaczynam mieć wątpliwości, czy napewno dobrze dobrała drużyny, mnie skierowując do tej, bez niej ...


Shinigami z trzynastej dywizji żałował trochę, że jego kapitan nie przyszedł na jego odprawę .~"Cóż ... Widać, że dzisiaj musiały nasilić się ataki kaszlu, czy co go tam jeszcze dręczyło ..." Serito westchnął cicho, na wspomnienie o Ukitake. Byli do siebie podobni - kapitan walczył ze słabym ciałem, by osiągnąć swą obecną rangę, zaś jego uczeń z częstymi uwagami "na jego miejsce w Soul Society" , co było zwykłą aluzją do jego statusu. Skoro kapitan chciał, by to właśnie on podjął się tego zadania, wykona je jak najlepiej potrafii ...

Weszli w utworzoną błyskawicznie bramę. Serito nie myślał o tym, że wraz z zamknięciem się wrót będzie musiał zachować maksimum ostrożności.Po prostu za bardzo irytowało go noszenie ciężkiej anteny - może i chłopak był silny, ale noszenie tego tatałajstwa mogła Abi-sama powierzyć komuś mniej rozgarniętemu ...
~" No to ładnie ... Czego mógł chcieć kapitan ? Może uznał, że szkodaby mu było tracić utalentowanego Shinigami " pomyślał Kaishi.
No trudno - teraz najważniejsze było, by być gotowym chronić dziewczynę równą swojemu stopniowi - Linę oraz dbać o antenę jak o jakiegoś noworodka ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Nie 12:34, 02 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Nie 12:24, 02 Mar 2008    Temat postu:

Wszystkich oślepiło radosne, jasne światło po ponownym otwarciu bramy. Przed wami malował się bardzo przyjemny widok, zwłaszcza w porównaniu z aktualną pogodą w Społeczeństwie Dusz. Niebo, nieskazitelnie błękitne, przeplatające się raptem kilkoma białymi obłoczkami, światło ogrzewające wszystko wokół, na twarzy dało się poczuć lekki, przyjemny wietrzyk. Zupełnie inaczej niż tam, skąd przybyła specjalna grupa. Przed wami rozchodzi się betonowa ulica, otoczona z obu stron niskimi, jednorodzinnymi budynkami, dziwnymi słupami nazywanymi przez ludzi podobno „pod wysokim napięciem”, kilkoma gazetami toczącymi się chaotycznie, w zależności od kaprysu leciutkiego wiatru. Przed jednym z domów mała dziewczynka bawiła się radośnie, poruszając czymś na kształt pacynek, imitując przy tym ich głos. Słowem – prawdziwa sielanka.
-Centrala, o co wam chodziło? – powiedziała na głos Abi, przykładając wskazujący palec do ucha. O dziwo, nie było w nim żadnego komunikatora. Po chwili dało się jednak usłyszeć dziwny szum, który był najwyraźniej rozumiany tylko dla tej kobiety. Nie… była jeszcze Lina. Ona również poruszyła się, jak gdyby wsłuchując się w dziwną falę.
-Chyba sobie, za przeproszeniem, jajca tam robicie! Dopiero teraz mówicie?! Cooo? Nie mieliście danych?! Yuzuu, gdy tam wrócę, osobiście nakopię Ci do dupy! Tak, wiem, że moja szansa na powrót wynosi w obecnym stanie mniej niż 28 %. Twoja szansa na przeżycie konfrontacji ze mną jest jeszcze mniejsza!
Haraka położyła druga rękę na swoim czole, jak gdyby dostała ataku migreny.
-Dobrze, jakie są ich koordynaty? – Powiedziała już spokojniejszym głosem, jednak momentalnie jej źrenice rozszerzyły się, a jedyne, co z nich biło to szok, panika i niedowierzanie.
- To musi być pomyłka. To.. to są… przecież to są nasze koordynat…
W tym momencie, na krótką chwile, całe niebo, przed chwilą jeszcze tak błękitne, zamieniło się w krwista czerwień. Ogrom reiatsu zwalił na kolana każdego z was, za wyjątkiem Haraki Abi.
-Cenrala, centrala! Jasne cholera! -Powiedziała, puszczając palec wskazujący znad poziomu ucha.
-Musimy stąd zwiewać, jak najszybciej się da. Jesteśmy właśnie w środku walki. Kapitan Hitsugaya i jego ludzie po raz kolejny walczą z oprawcami. Tym razem ich moc przekracza jednak kilkakrotnie dane, które mieliśmy za pierwszym razem! Może nie jest to najlepszy moment na planowanie, ale właśnie tutaj się rozdzielamy. Lina, włączaj detektor i prowadź swoich. Reszta…
Abi wyciągnęła wskazujący palec i podniosła go wysoko nad swoją głowę.
-Reszta za mną, w tamtym kierunku! I niech nikt nawet nie stara się szukać naszych i włączać do walki! To rozkaz! -Wskazała w kierunku na zachód od położenia Bramy, która właśnie zaczęła znikać. Ogrom reiatsu nieco już zmalał, niemniej nadal każdy z Shinigami był przytłoczony masą duchowych cząsteczek, jakie unosiły się nad ich głowami. Nagle, dokładnie obok nich opadł na ziemię ogromny kawał betonowej breji, cały osmalony od ognia.
-W normalnym przypadku powinniśmy wrócić, jednak jeżeli dalej tak pójdzie, Karakura zostanie zalana nową falą duchowych cząsteczek, nie będziemy w tedy już w stanie dokonać pomiarów! Musimy zaryzykować, postawić nasze życia na szali. W sumie… nawet, jeżeli polegniecie, zawsze zostaniecie bohaterami. Powodzenia, pozostała grupo. Pamiętajcie, wrócimy po was! Lina, uważaj na nich!
Abi ruszyła biegiem przed siebie, wskazując osobom z jej paczki, aby pobiegli za nią. Niebo rozświetliło się kolejnymi, mniejszymi czerwonymi punktami.




NIC NIE PISAĆ


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Wto 2:07, 25 Mar 2008    Temat postu:

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Znajoma uliczka. Nie tak dawno temu właśnie z tego miejsca rozpoczęli swoją akcję w głąb miasta Karakura. Powinni być szczęśliwi i zadowoleni z końca misji, nie każdemu jednak dopisywał humor. Trwały uszczerbek na zdrowiu, stawianie własnego życia na szali...stracili jednego z nich. Druga członkini jest nieprzytomna. Liczenie złamanych kości wśród Shinigami straciło jakikolwiek sens już w połowie misji. Do tego ten deszcz, który rozpadał się już na dobre. Tak, jak gdyby przygnębiająca atmosfera zapoczątkowana jeszcze w Społeczności Dusz przyszła za nimi aż tutaj. Krople kapały z pochyłych dachów jednorodzinnych budynków, kałuże prześmiewczo obnażały im prawdę o ich aktualnym stanie i wyglądzie, ubrania stały się wilgotne i przemoczone.
Haraka wysunęła się na przed grupy, stając w ślepym zaułku, po czym odwróciła się w stronę grupy. Zdaje się, że był to niezaprzeczalny, bezapelacyjny i być może jedyny plus ich aktualnego położenia. Chyba żaden mężczyzna nie był w stanie odmówić Abi uroku w przemokniętym, jeszcze bardziej napiętym i przemoczonym uniformie, a raczej jej skąpszą częścią. Jej długie, ogniste włosy przylegały teraz bezpośrednio do dekoltu, gdzie jej stosunkowo ciemna skóra dostała gęsiej skórki.
-Jeszcze chwila i znajdziemy się z powrotem w domu. Zanim jednak to nastąpi… powinniśmy ustalić jedną rzecz… W Społeczności Dusz bez wątpienia będziecie zmuszeni do napisania raportu z misji, taka jest procedura.
Haraka wyjęła coś zza pasa, po czym podniosła na wysokość oczu rękawice z jasnej, przypominającą ludzką skóry, która wierciła się jej i wyciągała na wszelkie możliwe strony, sycząc przy tym na każdego Shinigami
-Dla mojego i waszego dobra… nigdy w życiu tego nie widzieliście. Nie wiecie co to jest, w ogóle nie mieliście z tym styczności. Uwierzcie mi, szczegółowe informacje przysporzyłyby problemu zarówno mi, jak i wam.
Abi ostrożnie włożyła rękawicę do pojemniczka pod pasem, gdzie dziwaczny artefakt momentalnie spokorniał.
-Cóż, zdaje się… że jesteśmy już jedną nogą w domu. Może ktoś chce coś powiedzieć na odchodne? Uwierzcie mi, lepszej chwili nie będzie…
Ogromne krople zdążyły już do cna przemoczyć oddział, niemniej deszcz z każdą minutą stawał się coraz bardziej natarczywy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serito




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:17, 25 Mar 2008    Temat postu:

Dotarli wreszcie do miejsa, w którym cała ta wyprawa miała początek. Shinigami z oddziału Ukitake starał się nie myśleć o niedawnych przeżyciach. Próbował nie zwracać również uwagi na sylwetki swoich towarzyszy, które przypominały na chwilę obecną jedynie cienie osób z którymi przyszło mu walczyćw ramię w ramię z marionetkami Aizena. Serito poczuł ulgę. Misja, ktora wydawała się z początku ponad siły oddziału złożonego z adeptów dobiegała końca. Adrenalina powoli ustępowała zmęczeniu, toteż Shinigami dzierżący wakizashi oparł się o ścianę domku. Skupił swój wzrok na dowódczyni, która zdawała się mieć jakiś komunikat do przekazania.

-Dla mojego i waszego dobra… nigdy w życiu tego nie widzieliście. Nie wiecie co to jest, w ogóle nie mieliście z tym styczności. Uwierzcie mi, szczegółowe informacje przysporzyłyby problemu zarówno mi, jak i wam
-Cóż, zdaje się… że jesteśmy już jedną nogą w domu. Może ktoś chce coś powiedzieć na odchodne? Uwierzcie mi, lepszej chwili nie będzie…

Widok żywej dłoni napawał go obrzydzeniem, najchętniej by ją posiekał na plastry tak, by nie dało się jej później zidentyfikować. Serito wyprostował się. Nie podpierał się już o nic, zamiast tego patrzył uważnie na Harakę.

- Dobrze się stało, że to już koniec. Dość sporo przeżyliśmy w trakcie tej misji ... Abi-sama, mogłabyś nam wyjaśnić powody dla ktorych mamy przemilczeć o twojej zabawce? Jestem w stanie to zrobić, ale chce mieć czyste sumienie, że nie przysporzy to krzywdy miejscu dla którego każdy z nas ryzykował życiem ...

Kończąc swoją wypowiedź, Shinigami spojrzał wyczekująco na Harakę. Patrzył nią z flustracją - po tym co przeszli należało im się trochę wyjaśnień a niedopowiedzenia mogły się zawsze zemścić w przyszłości. Deszcz nie przynosił ulgi ani nie tłumił gniewu u młodego Shinigami. Był jedynie tłem...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serito dnia Wto 15:27, 25 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freak




Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:52, 25 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Hageshii podążał za resztą. W tym nie było nic nadzwyczajnego. Starał się trzymać raczej na uboczu, tam zawsze panował większy spokój, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Przynajmniej zapewniało mu to jako taki komfort psychiczny. Przywykł do tego. Przyzwyczajenia, jak to się mówi, stanowią drugą naturę człowieka. Mówi się również, że do wszystkiego da się przyzwyczaić i to chyba jest uniwersalne stwierdzenie. Szli kilka minut w kierunku powrotnym. Przez kilka chwil Shinigami oceniał własne obrażenia. Miał trochę utrudnione oddychanie przez pęknięte żebra. Nie mógł być jednak pewny wszystkich ran. Być może to złamania, może nie. Nie był w tej dziedzinie ekspertem, jednak dotkliwie odczuwał reperkusje związane z wyprostowaniem swojej ręki. Trochę niefortunnie. Jednak promieniujący ból zdawał się nieco ustawać z czasem. Tak jak każdy, ten jednak był wyjątkowo dokuczliwy. Mimo tego wszystkiego jednak trzymał się dobrze. Nigdy by się nie przyznał do tego, ale walka w tym momencie miałaby... mordercze skutki. Wyszli, by spotkać się z drugą grupą. Haraka stała na przedzie. Jikyuu zauważył, że wpatruje się w jakieś leżące ciało, które zaczyna badać. Najwidoczniej jeszcze żyła. Hageshii z lekkim zdziwieniem beznamiętnie stwierdził, że owa osoba żyje i ma się dobrze. Co nie miało i tak żadnego znaczenia. W tym momencie odezwała się cicho jego bardziej ludzka natura. Zauważył, że tak naprawdę o nic nie dba. To tak, jakby w ogóle nie istniał. Stłumił to wszystko jedną myślą i wzruszył nieznacznie ramieniem. Przyjął jak najbardziej do wiadomości, że są w posiadaniu niezwykle cennych danych. Zwiększało to zdecydowanie ryzyko tego, że mogą zostać zaatakowani, a wtedy może być kiepsko. Należałoby pomyśleć naprzód. Co wtedy? Ciekawe tylko, czy przeciwnicy byli doskonale świadomi owego faktu. Nie mógł z dużą precyzją określić ich szans. Został wyrwany z tych rozważań, notabene możliwe pożytecznych dla całej grupy. Mimo wszystko. Westchnął cicho spoglądając na wątłą dziewczynę. Oczywiście, że dałby radę ją unieść. Tylko był jeden drobny problem. Z uwagi na to, że była krucha, należało ją nieść ostrożnie. Tym razem aż się wzdrygnął na myśl o tym, co powinien teraz zrobić. Jednakże szybko odtrącił bardzo znajomy odruch towarzyszący potrzebie zadania sobie bólu. Jego konsternacja trwała tylko chwilę. Rozkaz to rozkaz. Nie było tu miejsca na marudzenie, tym bardziej opóźnianie wykonania rozkazu. Przeklął w myślach, zaciskając zęby. Ponownie ruszył złamaną ręką. Ostry ból tym razem powrócił ze zdwojoną siłą. Mało się nie wydarł, co by stanowiło zagrożenie dla nich wszystkich. Wziął nieznajomą na obie ręce. Była zdecydowanie lekka, jednak noszenie jej w jednym tylko ręku niosło ze sobą za duże ryzyko uszkodzenia "ładunku". Po chwili wrócił ostro pulsujący ból, a Shinigami ponownie poczuł zimny pot na skroniach. Szybko otarł całe czoło o ramię, bardzo ostrożnie. Następne rozkazy zostały wydane. Przez chwilę prowadził ktoś inny. Szybko nałożył plakietkę z imieniem Serito do osoby prowadzącej. Pamiętał go jako tako. Szedł bez słowa, ciągle nie zmieniając swojego położenia względem idącej kolumny. Jak na złość padał deszcz. Gdzieniegdzie pojawiały się kałuże. Wyglądało na to, że tymczasowo są bezpieczni. Jednak i te złudne myśli cisnął gdzieś daleko. Charakterystyczne pukanie deszczu o ziemię dawało bardzo złudne, kojące wrażenie. Nie lubił deszczu. Ograniczał widoczność. Poza tym jednak był niekiedy całkiem użyteczny. Zastanawiał się jedynie do jakiego stopnia mogą go wykorzystać teraz.
Powróciła Haraka. Dotarli w końcu do punktu wyjścia. Jeszcze jeden rozkaz. Tym razem nawet on sam nabrał dość sporych podejrzeń. Ostatni rozkaz w tej misji, w której dowodziła Haraka. Zmrużył lekko oczy. Przez chwilę myślał nad tym, co by nie wydać tej małej tajemnicy. Zastanawiał się nie tylko jakie role potrafi spełniać, ale również jakie pochodzenie ma owy przedmiot.
Jednakże teraz stał w bezruchu. Nic nie mówiąc. Nie czując praktycznie nic prócz bólu. Jego obojętność była w sumie jedną z niewielu ucieczek, na jakie sobie pozwalał. Czekał na rozwój dalszych wydarzeń. Myślał ciągle o tym, co uwzględni w raporcie...
...niedługo będą spowrotem w Społeczeństwie Dusz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
famir




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:11, 26 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Udało się... koniec... w końcu misj... nie - w końcu cała masakra dobiegła końca i mieli wrócić do domu. Jin już nie mógł się doczekać momentu kiedy to służby medyczne z IV Dywizji się nim zajmą by jak najszybciej stanął na nogi. Z drugiej strony przypomniały mu się słowa kapitana... może i misja zakończyła się jako takim powodzeniem, ale powrót JEGO ludzi w takim stanie równała się raczej "spierdoleniu" tego zadania. Był ciekaw czy jeśli ma racje to zostanie spacyfikowany na amen od razy czy po wyleczeniu obecnych ran. Jednak przed jakże oczekiwanym powrotem do domu nie mogło się obyć bez "odprawy".
-Dla mojego i waszego dobra… nigdy w życiu tego nie widzieliście. Nie wiecie co to jest, w ogóle nie mieliście z tym styczności. Uwierzcie mi, szczegółowe informacje przysporzyłyby problemu zarówno mi, jak i wam
-Cóż, zdaje się… że jesteśmy już jedną nogą w domu. Może ktoś chce coś powiedzieć na odchodne? Uwierzcie mi, lepszej chwili nie będzie…
- Dobrze się stało, że to już koniec. Dość sporo przeżyliśmy w trakcie tej misji ... Abi-sama, mogłabyś nam wyjaśnić powody dla ktorych mamy przemilczeć o twojej zabawce? Jestem w stanie to zrobić, ale chce mieć czyste sumienie, że nie przysporzy to krzywdy miejscu dla którego każdy z nas ryzykował życiem ...

Jin przemyślał słowa przedmówcy... w sumie miał racje - jeśli mieli ryzykować to już wiedzieć chociaż z jakiego powodu.
-Abi-sama, musze się zgodzić z Seristo-san. Jeśli już mamy coś zrobić to chcielibyśmy chociaż wiedzieć dlaczego to aż tak istotne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GameMaster
Administrator



Dołączył: 30 Mar 2006
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie Zdrój

PostWysłany: Śro 23:32, 26 Mar 2008    Temat postu:

Haraka spojrzała na ciekawskich, być może nawet zirytowanych Shinigami. Jej długie, ogniste, mokre włosy kleiły się do jej twarzy i ramion, gdy deszcz stawał się jeszcze gęstszy. Abi wyglądała, jak gdyby zastanawiała się nad każdym z pytających, starała się ich rozgryźć.

-No cóż… – zaczęła, odgarniając swoje włosy za uszy smukłą dłonią. -Nawet nie sądziłam, że ta zabawka aż tak przyciągnie waszą uwagę. – Gdy Abi używała słowa „zabawka” ironiczny uśmiech momentalnie pojawił się na jej twarzy. Poklepała się po małym, drewnianym pudełeczku przymocowanym do pasa.

-Ta… rękawica, o ile możemy tak nazywać ten artefakt to Shaol… jedno z potężniejszych osiągnięć naszego naukowego oddziału. W tym momencie Abi odruchowo spojrzała na nieprzytomną Linę, znajdującą się aktualnie na muskularnym ramieniu Hageshiiego.

-Mogliśmy nadać jej niemal dowolny kształt, doszliśmy jednak do wniosku, że rękawica to najbardziej praktyczne wyjście. Shaol… to dosyć dziwna konstrukcja, początki tego konceptu powstały jeszcze na krótko przed objęciem dowodzenia nad naszym oddziałem przez aktualnego kapitana. Samo zdobycie składników było chyba najtrudniejszym zadaniem. Ten… „materiał” to złączone ze sobą kawałki specyficznego rodzaju Pustych… to kawałki waszych towarzyszy, obłąkanych przez wewnętrznych demonów, poddanych woli silniejszej od ich własnej.
W tym momencie Haraka spojrzała z niemal drwiącym uśmiechem na każdego z zebranych.

-Wiecie, jak oddział naukowy łapał takich Pustych? Sami ich stwarzaliśmy… po czym zabijaliśmy, w miejscu ich narodzin, w bólu i cierpieniach, nie do końca pewni, czy są w nich jeszcze resztki ich dawnego bytu, czy już zatracili się całkowicie w głodzie, przemieniając się w swoich odwiecznych wrogów. Z takiej materii, z dziesiątek męczenników stworzyliśmy właśnie coś takiego…
Abi ponownie spojrzała na drewnianą skrzyneczkę wiszącą u swego pasa.

-Możliwości Shaola są naprawdę imponujące. To, co widzieliście chwilę temu przed oczami może wyssać z was waszą energię, może zrobić to do cna. Shaol wysysa reiatsu swojego nosiciela. Robi to zachłannie, brutalnie i bezwzględnie. Jeżeli nie zareagujecie w porę, może wyssać was całkowicie, pozostawiając jedynie suchą, pustą i kruchą skorupę. „To” jest wiecznie głodne, łapczywie pożerając wszystko w zasięgu wzroku. Raz pożarte reiatsu… na stałe obniża zdolności nosiciela, cofa jego ewolucję.
Abi westchnęła, przejeżdżając palcem po runach na pudełku, które dopiero po tym stały się widoczne, rozbłysły jasnym światłem.

-W zamian za pozyskaną energię materia ta była w stanie wykonać naprawdę imponujące rzeczy. Zaczynając od Cero, poprzez przenoszenie wolą wielotonowych masywów, otwieraniu Bram i przejść między Stefami na bezwarunkowych morderstwach swoich przeciwników oraz niepohamowanych, dziwacznych mutacjach kończąc. Wszystko w zależności od ilości skradzionej energii. Byliśmy naprawdę dumni ze swojego wynalazku… do czasu, aż pewien szaleniec z naszego oddziału nie pozbawił życia 47 znamienitych Shinigami w celu pozyskania ogromnej siły dla Shaola. Skończyło się na otwarciu ogromnego przejścia gdzieś nad Paryżem, chwilowego pozbawienia grawitacji całej Społeczności Dusz oraz śmierci kolejnych kilkudziesięciu Shinigami, w tym kilku poruczników.
Haraka spojrzała wysoko w niebo, pozwalając dużym kroplom rozbijać się o jej piękną jak na swój wiek twarz.

-Widziałam tamtą rzeź na własne oczy. Shaol leżał pośrodku, cały napęczniały. To tylko złakomiło jego apetyt. Zaczął wciągać wszystko, co było w pobliżu. Shinigami, dusze, budynki, ziemię, powietrze… straciłam wtedy część siebie, czułam, jak coś zostało mi wydarte. Bezpowrotnie. Czułam ogromną dziurę w samej sobie. Do teraz ją czuję. Jak…jak gdybyście byli puści w środku. Dzisiaj ponownie to zrobiłam, choć oddałam mu zaledwie ułamek swojej mocy. Otworzyłam tym bramę do samego Hueco Mudno.
Kobieta ponownie spojrzała na Shinigami przed sobą. Jej twarz była zdeterminowana, chociaż..czy to było cierpienie? Ból? A może grymas złości w kierunku ignoranckich, ciekawskich Shinigami?

-Czy już rozumiecie, dlaczego nie chcę dzielić się w wami prawdą o takich rzeczach… ilekolwiek razy ktoś ponownie używał Shaola, ginęli ludzie, ginęli Shinigami. Nie jednostki… dziesiątki, setki. Ta materia nie jest w stanie przestać. Nie wiemy nawet, jak potężną energię jest w stanie wytworzyć. Ma jednak swój limit… jeszcze nikt nie był w stanie wyzwolić w Shaolu naprawdę potężnej siły… zanim nie padł z wyczerpania, zanim nie został strawiony. Społeczność rozkazała zniszczyć ten artefakt. Zrobilibyśmy to bardzo chętnie… gdybyśmy potrafili. Próbowaliśmy dziesiątki..nie, setki razy. Ten… artefakt jest potężniejszy niż się spodziewaliśmy. Tylko jednej osobie udało się wykonać rysę na tej rękawicy. Nie ma jej już z nami…
Haraka uderzyła rękojeścią miecza w powietrze za sobą. Nagle pojawiła się wąska Brama, rosnąc powoli w oczach, rozszerzając się z dźwiękiem starych, grubych i rozsuwanych drzwi. Po chwili zajęła całą szerokość ślepej uliczki.

-Powiedzieliśmy, że nie zostało po niej śladu. Pozwoliło to ukryć artefakt przed osobami pokroju Aizena. Obecnie… obecnie jestem jednym z dwóch Shinigami, którzy prowadzą aktywne prace nad Shaolem. Uwierzcie mi, wolelibyście nigdy nie poznawać tej drugiej osoby…
Abi weszła przez Bramę, znikając w białym świetle, zostawiając za sobą cały mokry, błotnisty teren, walki, rany, ból i uczucie straty.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Przenieście ją tutaj! krzyknęła niska sylwetka, gdy łóżko na kółkach ze zgrzytem wtoczyło się do ciemnej, małej sali. Na samym środku stała jedynie dziwna aparatura z cieczą w środku, rzucając na wszystko nostalgiczny, niebieski odcień.

-Ostrożnie! – zawołał ponownie zirytowany głos. -Jaki jest jej stan? Szanse? Wyjdzie z tego?- niska sylwetka stała w zaciemnionym przejściu, spoglądając w kierunku wyższego humanoida.

-Pogruchotane żebra, zmiażdżone obie nogi, złamanie ręki z przetrąceniem, pęknięcie kręgosłupa w kilku miejscach, wiele krwotoków wewnętrznych, uszkodzenie organów, zmiażdżenie łopatek, niskie tętno, większość funkcji życiowych ustaje, utrata zbyt wielu litrów krwi, brak czucia, porażenie nerwowe… dodatkowo coś innego, coś „wewnątrz” nie daje pacjentowi ani chwili wytchnienia – powiedział spokojnie drugi, kobiecy głos, po czym kontynuował.

-To biedactwo toczy teraz własną, wewnętrzną walkę. Nie potrafimy w takim wypadku nic zrobić… to już zależy jednie od ofiary. Miejmy nadzieję, że ma silną wolę ducha…

-Ts…. zasyczał pod nosem zirytowany, pierwszy głos, po czym niska sylwetka wyszła z pośpiechu z pomieszczenia. Jej kroki słychać było jeszcze na długo po tym, kiedy opuścił budynek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Henshu




Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:41, 27 Mar 2008    Temat postu:

Przeszył go dreszcz. Mimowolna reakcja ciała, na wiadomość, w posiadaniu jak potężnego, jak genialnego, jak wspaniałego byli przedmiotu. Był pod wrażeniem. Zaczynał coraz bardziej cenić sobie naukowy oddział. Czy stworzyli więcej takich… „zabawek”? Nawet nie sądził, że to, czego użyła na dachu Haraka posiadało aż taką moc. Może od samego początku rękawica wyglądała groteskowo, dziwacznie, ale… aż taka moc?! Soyer zaczął się zastanawiać, czy tylko jemu tak bardzo spodobała się ta rękawica. Spojrzał kontem oka na pozostałych. Społeczeństwo Dusz skrywało przed nim jeszcze bardzo dużo sekretów… po raz kolejny okazuje się, że Bogowie Śmierci w zupełności nie nadają się na prawdziwych aniołów, z którymi czasem sami oni się utożsamiali.

-Piękny artefakt… – Powiedział pod nosem, po czym dodał: -Oczywiście rozumiem jak niebezpieczny może on być w rękach kogoś nieodpowiedzialnego. Powinniśmy zachować to w tajemnicy. Wszyscy. Gówno prawda. Shaol był w tej chwili najbardziej interesującą rzeczą. Nie pozwoli tak łatwo zapomnieć… Zapamięta sobie każde słowo Haraki. Zapamięta Harakę. Zapamięta prawdziwe oblicze naukowego oddziału. Ich przywódczyni, teraz mokra niczym kura, choć przez to ani odrobinę mniej seksowna ( a nawet bardziej, i to o wiele! ) zniknęła w jaśniejącym, drewnianym przejściu.

-Cóż, zdaje się, że w końcu zobaczymy z powrotem nasz drogi dom. Po walce z Menosem nie ma chyba nic milszego od kąpieli w gorącej wodzie, spaleniu odrobiny tytoniu i wypiciu dużej ilości sake z panią Abi. Nie wiem co sobie myślicie chłopacy, ale gwarantuję wam, że to w mojej zadbanej, rodowej sypiali znajdzie się najpierw. Potem możecie robić z nią co chcecie…
Bardziej zasyczał niż powiedział Soyer w kierunku grupy, spoglądając jeszcze kątem oka na znikające właśnie w przejściu pośladki Haraki. Z reguły wolał młodsze od siebie, tym razem może jednak zrobić wyjątek. Dla tych nóg. Perfidny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy ruszył w stronę Bramy. Oblizał jeszcze usta swoim długim, ostro zakończonym językiem po czym przeszedł przez próg przejścia do Społeczności Dusz.

~A kiedy już będzie spała naga na mojej pościeli, upita alkoholem i zmęczona zabawami, drewniane pudełko z Shaolem będzie leżało gdzieś obok… – dodał w myślach, znikając w śnieżnobiałym przejściu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Henshu dnia Czw 14:42, 27 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
famir




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 15:38, 27 Mar 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Shaol był bez wątpienia niebezpieczny i groźny. Jin widział jedynie jedyne rozwiązanie - zniszczenie tego. Lepiej było zapobiegać wypadkom niż potem naprawiać ich skutki a skoro ktoś go użył do niecnych celów to... historia lubi się tak bardzo powtarzać. Jin westchnął postanawiając odłożyć wszelakie rozważania na potem... chciał się teraz znaleśćw pod opieką medyków... wydobrzeć i wrócić do treningów. Jin przeszedł przez bramę za resztą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum BleachFiction Strona Główna -> SESJE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin